Wroński, 22.03.2020

 

Paweł Wroński

W sprawie majowych wyborów Kaczyński mija się z prawdą

Jarosław Kaczyński w RMF FM

Jarosław Kaczyński w RMF FM (RMF FM)

W wywiadzie dla RMF FM prezes Jarosław Kaczyński stwierdził, że do wyborców, którzy znajdują się w stanie kwarantanny będzie można „dotrzeć z urną” i w ten sposób nie zostanie złamana konstytucyjna zasada powszechności demokratycznych wyborów. Prezes się myli.

 

Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego jest echem wywiadu byłego przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej sędziego Wojciecha Hermelińskiego dla “Gazety Wyborczej”. Sprawa dotyczy osób, które w czasie zarządzonego stanu epidemii pozostają w kwarantannie. Wedle ministra Michała Dworczyka liczba takich osób niebawem dojdzie do 100 tysięcy i te szacunki nie wydają się przesadzone. Jak takie wybory uznać za powszechne, skoro część wyborców faktycznie pozbawiona jest prawa wyborczego przez rząd Prawa i Sprawiedliwości – jawnie reprezentujący interesy Andrzeja Dudy?

Sędzia Hermeliński nawiązał do czasów PRL, gdy głosowano na Front Jedności Narodu, a objawem niezadowolenia ludu mogła być jedynie obniżona frekwencja. Lokalni działacze partyjni, widząc, że w okręgu w frekwencją nietęgo, mogliby zostać z tego rozliczeni, więc w asyście milicji chodzili z urną po domach. W takich warunkach niewrzucanie głosu do urny było aktem heroizmu. Dlatego w PRL frekwencja zwykle przekraczała 90 procent.

Jarosław Kaczyński, podobnie jak Hermeliński, doskonale pamięta te czasy. Dlaczego przypomina ten przykład? Czy uważa, że komisarze wyborczy wyznaczeni przez ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego będą zachęcali w asyście policji do demokratycznego głosowania?

Urna ma stać w lokalu wyborczym

Problem polega na tym, że lider PiS nie zna kodeksu wyborczego, który pod jego rządami i z jego woli został w 2017 roku wywrócony do góry nogami. Nie jest prawdą to, co mówi w RMF, że aby umożliwić głosowanie do przenośnej urny, potrzebne są tylko “zmiany techniczne”. Co prawda w artykule 44 kodeksu wyborczego z 2011 roku znajduje się zapis o możliwości skorzystania z dodatkowej, przenośnej urny. Tylko że już następny paragraf artykułu stanowi, że możliwe to będzie wyłącznie w zakładach leczniczych i domach opieki, czyli w obwodach zamkniętych. Dodatkowo zasadą jest, że przy głosowaniu muszą asystować przedstawiciele dwóch komitetów wyborczych. Całość przepisu stanowi więc, że jest to tylko wyjątek, a taka praktyka w realiach całego kraju jest niemożliwa i sprzeczna z prawem.

Normalna urna – zwykle w wymiarach 120 na 98 na 78 cm – ma pozostawać w lokalu wyborczym, a przewodniczący komisji wyznacza jednego z członków do stałego pilnowania jej bezpieczeństwa.

Kaczyński bał się fałszerstw

Faktycznie Jarosław Kaczyński osobiście uczynił bardzo dużo, aby wybory były nie do przeprowadzenia w warunkach epidemii czy klęski żywiołowej. Ogarnięty obsesją sfałszowanych wyborów (uważa, że sfałszowano m.in. wybory prezydenckie, w których przegrał z Bronisławem Komorowskim) zapowiedział wielkie zmiany w kodeksach wyborczych. To było słynne przemówienie, w którym zaproponował odbudowę zamków Kazimierza Wielkiego oraz stworzenie nowej Akademii Literatury. Oprócz tego miały powstać dwie komisje wyborcze jedna nadzorująca proces głosowania, druga do liczenia głosów. Do tego jeszcze przezroczyste urny wyborcze (takie wprowadzono już w 2016 roku) plus kamery (z tych PiS się w końcu wycofał).

O głosowaniu przez internet nie było już mowy. PiS, podejrzewając oszustwa wyborcze, zlikwidował możliwość głosowania korespondencyjnego – mimo oporu organizacji reprezentujących niepełnosprawnych, Rzecznika Praw Obywatelskich i argumentów, że skala głosowania korespondencyjnego jest w Polsce niewielka.

Dopiero po zapowiedzi Bartosza Arłukowicza, że PO będzie dowozić niepełnosprawnych, którzy mogliby oddać głos w lokalu wyborczym, przeprowadzono kolejną nowelizację kodeksu wyborczego. Wprowadzono paragraf 53a umożliwiający głosowanie korespondencyjne, ale wyłącznie dla osób z orzeczonym upośledzeniem w stopniu znacznym i umiarkowanym. Nikt inny w ten sposób głosować nie może.

W ten sposób dzięki nowelizacjom kodeksu wyborczego zarządzonym przez Jarosława Kaczyńskiego głosowanie z zachowaniem konstytucyjnych zasad równości, bezpośredniości i tajności stało się w 2020 roku (i obecnej sytuacji) praktycznie niewykonalne. To nie znaczy jednak, że wybory 10 maja się nie odbędą, w końcu reguły konstytucyjne nie są regułami szczególnie cenionymi w Prawie i Sprawiedliwości.

 

wyborcza.pl