Karmiński, 06.07.2020

 

Szanowny Panie Hołownia

Szanowny Panie Hołownia

 

Wierzę, że ma Pan wystarczające kwalifikacje moralne i obywatelskie, by wznieść się ponad osobiste urazy i wyjaśnić swoim wyborcom, o jaką stawkę toczy się ta walka

Piszę do Pana w nadziei, że w ostatnich dniach poprzedzających wybór Prezydenta RP weźmie Pan bardziej znaczący udział w obronie chorej polskiej demokracji i że zdąży Pan jeszcze doszlusować do pierwszego szeregu ludzi broniących Polskę przed ostatecznym podbojem i dyktaturą samozwańczego Naczelnika Państwa. Wiem, że Pan wie jaka jest stawka tej elekcji. Z pewnością ma Pan świadomość, że przeciwnik Pańskiego byłego rywala z obozu opozycji, jest w równym stopniu przeciwnikiem Trzaskowskiego, Hołowni i każdego Polaka, pragnącego żyć w kraju wolnym i demokratycznym. I jestem pewny, że rozumie Pan, kim jest naprawdę ten, którego nie wolno wpuścić do prezydenckiego pałacu po raz drugi. Dobrze Pan wie, że to wcale nie plastelinowy Andrzej Duda doszedł do finału tej rozgrywki, której stawką mogą być długie lata okupacji kraju przez szajkę politycznych przestępców.

Dobrze Pan wie, że prawdziwym konkurentem Rafała Trzaskowskiego w batalii o prezydenturę jest Jarosław Kaczyński – ze swoją niszczycielską siłą troskliwie hodowanej nienawiści, uzbrojony po zęby w całą machinę państwa, wsparty przez niechrześcijańską grupę funkcjonariuszy Kościoła, uzbrojony w bezprawnie zagarnięte media publiczne i w służalcze publikatory, gotowe na każdą podłość, by rozjechać i zatruć umysły wyborców. Trzaskowski nie ma przed sobą bezwolnej marionetki udającej głowę państwa, ale zdesperowanego prezesa, śmiertelnie chorego na władzę, który dziś gra o wszystko: albo ostatecznie podporządkuje sobie Polskę, albo niedługo straci władzę na zawsze. O tym wszystkim wie Pan doskonale, a jednak sprawia Pan wrażenie, jakby nie miał pojęcia, o co idzie ta gra, albo lekceważył Pan to śmiertelne zagrożenie polskiej demokracji. Dlaczego?

Dokonał Pan wielkiej rzeczy: w ciągu ledwie kilkunastu tygodni zbudował Pan od zera nowa siłę polityczną z dużą szansą na przetrwane i rozwój. Moje gratulacje, wyrazy szacunku, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, i tak dalej. Szczerze życzę powodzenia, chociaż mam wątpliwości, czy Pana ugrupowanie powstało w zdrowej rywalizacji z pokrewną programowo Koalicją Obywatelską. W kampanii mówił Pan: „nie mam nic osobiście do Rafała Trzaskowskiego” dopowiadając jednak, że „PiS robi w Polsce zło, a PO dramatycznie nie potrafi zrobić dobra”. Mówił pan też, że „przegrali pięć ostatnich wyborów z PiS-em i mają nieprawdopodobną wręcz skłonność do prywatyzowania sukcesów, a nacjonalizacji klęsk i ryzyk.” Opowiadał Pan również o „haniebnych wojenkach” prowadzonych przez PO i PiS. Zarzucał Pan Trzaskowskiemu, że nie ma programu tak rozbudowanego jak Pański, choć dobrze Pan wie, że nie są to wybory parlamentarne i że prezydent w bardzo ograniczonym stopniu realizować może swoje projekty, a w sytuacji wrogiego mu Sejmu prezydentowi wystarczą jasno wyrażone tezy, zapowiadające, co będzie promował, a czego nie zatwierdzi. Natomiast Pana program to manifest właściwy dla ruchu czy partii, którą chce Pan założyć, i robienie z niego pocisku przeciw konkurentowi nie jest fair. A już wyjątkowo fałszywie zabrzmiało Pana wezwanie do „przełamania chorego duopolu” PiS i PO. Pański symetryzm w tej sprawie jest nie tylko nieuczciwy, bo zrównujący odpowiedzialność agresora i ofiary, ale także nierozsądny, bo walcząc z chorą PiS-owską narracją wspiera Pan mimochodem tezę, że dawne błędy przeciwników legalizują ich dzisiejsze bezprawie. A to przecież wyjątkowo durny pogląd. Na tej zasadzie człowiek, który przejechał pieszego na pasach broni się argumentem, że owszem, zabił człowieka na przejściu, ale przecież ten przejechany przeszedł wczoraj ulicę na czerwonym świetle… 

Być może przegrał Pan półfinały dlatego, że tego rodzaju krytyka partii, którą popierała niegdyś większość Pana obecnego elektoratu, nie mogła się przełożyć ani na dalszy tłumny przepływ elektoratu z Koalicji Obywatelskiej, ani na ich wsparcie przy urnie. Przykre, że po ogłoszeniu wyników pozostał Pan przeciwnikiem ugrupowania, które ma sporo za uszami, ale pozostaje wiodącą siłą opozycji, do której i Pan się zalicza. I przykre, że Rafał Trzaskowski, który nie identyfikuje się z wieloma błędami macierzystej partii, nadal pozostał Pana konkurentem.   

Niedawno miał Pan łzy w oczach mówiąc o Konstytucji publicznie szarganej i demonstracyjnie deptanej przez najeźdźców Kaczyńskiego. Ale gdy pojawiła się możliwość przywrócenia najważniejszej ustawie należnego szacunku, powiedział Pan swoim wyborcom: a róbcie sobie, co chcecie, macie swój rozum.  Powiedział Pan, że pójdzie do wyborów dlatego, że zawsze Pan chodził. Czyli dlatego, że tak został Pan wychowany, a nie dlatego, że Polska się pali. Ludziom, dla których jest Pan autorytetem powiedział Pan niemal jak Gowin Kaczyńskiemu: – Zagłosuję na Trzaskowskiego, bo muszę, ale nie będę się cieszył. Wyborców, którzy Panu zaufali, pozostawił Pan bez motywacji i z pewnością wielu z nich uzna, że nie warto fatygować się do urny.  Sam Pan zresztą powiedział, że „Wśród moich wyborców są pewnie ludzie, którzy zagłosują na Andrzeja Dudę, są tacy, którzy zagłosują na Rafała Trzaskowskiego (…) i są tacy, którzy w ogóle do wyborów nie pójdą. I to jest ok.”

To nie jest OK, proszę Pana. Nie OK była też Pana odpowiedź na pytanie dziennikarza o wyborczą ambiwalencję. Pożalił się Pan: „ Oni wiedzieli, że to ja mam szansę wygrać z Andrzejem Dudą, a mimo to odmówili wsparcia bezpartyjnego, obywatelskiego kandydata, tak żeby Pałac Prezydencki trafił w jego ręce, a partie polityczne mogły przygotować się na Sejm. Teraz słyszę to larum – wszyscy się rzucajmy, ratujmy. I znowu musimy ratować Polskę, bo znowu PO zachowała się tak, jak się zachowała.” Naprawdę uważa Pan, że tylko z powodu bieżących sondaży, które mogły się zmienić i które się zmieniły, wszystkie partie powinny były wycofać swoich reprezentantów i namaścić Pana? Nie pomyślał Pan, co by na to powiedzieli wyborcy Trzaskowskiego, Kosiniaka czy Biedronia? Ilu z nich uznałoby to za pusty gest, albo za rejteradę? A dla ilu z nich Pana program nie jest ich bajką? I jaką ma Pan pewność, że w drugiej turze zagłosowaliby zgodnie z Pana oczekiwaniem?

Owszem, wykonał Pan potem gest, który przypominał wyciągnięcie ręki do Trzaskowskiego: uzależnił Pan swoje poparcie od akceptacji czterech postulatów obecnych w Pana programie. Tyle że był to pusty gest, bo wszystkie te „warunki” zaakceptowane były przez prezydenta Warszawy wcześniej, niż je Pan postawił. A kiedy konkurent potwierdził to po raz kolejny, ogłosił Pan, że  „podczas II tury postawię krzyżyk przy nazwisku Trzaskowskiego”. W moich uszach zabrzmiało to jednak tak, jakby ten krzyżyk zamierzał Pan postawić na samym Trzaskowskim.  Bo tak naprawdę przez to, co Pan wtedy powiedział, nic Pan nie powiedział ludziom, którzy mogliby tłumnie wesprzeć bój o najważniejsze cele, tak wzruszająco zaprezentowane w Pana kampanii. Pozostawił ich Pan z komunikatem: „Nie, na pewno nie włączę się aktywnie w kampanię Rafała Trzaskowskiego”.  

Nie wierzę w biegające po sieci scenariusze, które przypisują Panu egocentryzm i rozmaite niskie intencje. Nie wierzę, że liczy Pan na zwycięstwo Dudy, po którym konkurencyjna PO już się nie podniesie i wyborcy Koalicji Obywatelskiej zasilą szeregi Pana nowej formacji. Nie wierzę, że gra Pan w egoistyczną grę nie oglądając się na interes publiczny. Wierzę natomiast, że ma Pan wystarczające kwalifikacje moralne i obywatelskie, by wznieść się ponad osobiste urazy, pokonać uprzedzenia i wyjaśnić swoim wyborcom, o jaką stawkę toczy się ta walka. I wierzę, że w swoim elektoracie ma Pan wystarczającą charyzmę, by głośno, wyraźnie i skutecznie wezwać go do ratowania resztek demokracji.

Z wyrazami szacunku –

Andrzej Karmiński

 

P.S. Jakiś żartowniś w imieniu PKW rozpuścił w internecie wiadomość, że głos oddany na Dudę w I turze jest ważny w II turze i traci ważność w przypadku powtórnego głosowania na tego kandydata. Błyskawicznie zareagowała Państwowa Komisja Wyborcza publikując oświadczenie, że informacja ta jest nieprawdziwa oraz zawiadamiając prokuraturę o podszywaniu się kogoś pod PKW. Nie słyszałem o równie zdecydowanej reakcji Komisji na doniesienia o licznych nieprawidłowościach w liczeniu głosów podczas 1 tury, o czym aż huczy w sieci. Usłyszałem natomiast od żony, że władze wydały właśnie kolejne zarządzenie: aby oddać ważny głos, należy przyjść do lokalu wyborczego w pióropuszu indiańskim. Czekam na dementi PKW.

 

koduj24.pl