1e

 

Andrzej Duda mistrzem autopromocji w czasach pandemii

PiS w drugiej próbie przeforsował głosowanie korespondencyjne w wyborach prezydenckich

 

Wychodzi na to, że Duda świetnie wie, iż wybory w maju to jego jedyna szansa na reelekcję.

Koronawirus szaleje, a cóż porabia ukochany prezydent części Polaków pan Andrzej Duda? Od czasu do czasu widzę jego zatroskaną minę w telewizji, gdy z lekko pochyloną głową odmienia siebie przez wszystkie przypadki, by do Polaków dotarło, że to On się stara, On rozumie, On współczuje, On załatwia, On rozmawia, On zadba, On wprowadzi, On dziękuje. On! On! On!…

A jeszcze nie tak dawno, bo 4 marca mówił, że nie ma się czego obawiać, bo sytuacja jest opanowana, bo uczymy się na błędach innych państw i damy sobie radę z tym paskudnym koronawirusem. Z bólem serca przyznał też, że nie będzie prowadził otwartej kampanii wyborczej, nie będzie spotykał się z ludźmi, w terenie, którzy go po rękach całują i dostępują zaszczytu, by Mu osobiście dziękować za to, jaki On wspaniały, cudny i w ogóle. No i słowa dotrzymał, choć tak naprawdę tylko nieco zmienił formułę swojej kampanii. Pięknie połączył ją z funkcją prezydenta, słusznie uważając, że nabije sobie punktów w inny sposób.

Ruszył więc do szpitala w Końskich, gdzie pochwalił medyków, bo wprawdzie „na razie realnego zagrożenia wirusem tu nie ma, ale wszystko jest przygotowane i zabezpieczone”. Dzień później wpadł do Chełmna, gdzie spotkał się z komendantem Straży Pożarnej, z przedstawicielem Komendanta Policji, z Wojewódzkim Inspektorem Sanitarno-Epidemiologicznym, z głównym lekarzem ds. chorób zakaźnych, z przedstawicielami działów w urzędzie wojewódzkim, które są związane z bezpieczeństwem, także epidemiologicznym. Udzielił też wywiadu dla TV Trwam i Radia Maryja, a na pytanie, czy nie obawia się spotkań z ludźmi teraz, gdy jest już pierwszy pacjent z koronawirusem, odpowiedział, że nie, bo przecież „nie ma się czego obawiać, bo póki co takie zagrożenie nie występuje. Nie, ja tutaj nie widzę żadnego problemu”. Dodał, że są przygotowane odpowiednie zapasy środków, jest przygotowana odpowiednia infrastruktura, służby są przeszkolone i gotowe do działania. Trzeba przyznać, takie słowa wtedy 4 marca to dosłownie miodzio na serce.

Potem pan Duda wpadł jeszcze do Solca Kujawskiego na spotkanie ze spółką Solbet, do Wyższej Szkoły Policyjnej w Szczytnie, wpadł do Pisza, gdzie chwalił się swoją niezwykle twórczą prezydenturą, odwiedził Gospodarstwo Edukacyjne w Rozogach, zaliczył poligon w Drawsku, Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki i punkt kontroli sanitarnej w Kołbaskowie. Nie odmówił sobie przyjemności wypadu do Krakowa, Jedlicza, Garwolina czy też Ciechanowa, a wszystkie te spotkania w świetle kamer, pełne patosu i przekazu do narodu, który ma uwierzyć, że to żadna kampania prezydencka. To tylko robocze, gospodarcze spotkania zatroskanego prezydenta. O spotkaniach w Pałacu Prezydenckim to już nawet nie wspomnę. Niesamowite, bo w tym samym czasie już wzywał, byśmy siedzieli w domach…

Wreszcie w połowie marca pod naciskiem opinii publicznej przestał pojawiać się w terenie. Dotarło też do niego, że nie do końca miał rację, mówiąc o opanowanej sytuacji czy świetnym przygotowaniu służb. Teraz więc zmienił ton i w licznych wystąpieniach medialnych nagle mówi o prawdopodobieństwie licznych zgonów, o braku środków ochrony dla personelu medycznego, choć wciąż podkreśla, jak świetnie jesteśmy przygotowani na tego wirusa, jak wraz z rządem i odpowiednimi służbami pracuje z poświęceniem, by chronić Polaków.

Duda już się nie chwali, już nie wciska kitu, że wszystko było wcześniej świetnie przygotowane, procedury opracowane w każdym szczególe. Nie wspomina nawet, że tak się zapędził w swej kampanii wyborczej, że bez ustaleń z rządem zaczął składać obietnice pomocy, na które ta władza nie ma kasy, bo już zdążyła ją roztrwonić. Za to chętnie występuje w towarzystwie ministra Szumowskiego, licząc, że w ten sposób zdobędzie jeszcze trochę głosów poparcia.

No i ostatnim rzutem na taśmę wysyła listy do 1,3 mln rolników, skupionych w KRU-sie, w którym podkreśla swoją troskę o nich i polską wieś. Według wielu takie działanie to nic innego jak właśnie element kampanii wyborczej, tyle tylko, że za publiczne pieniądze. Jacy ci ludzie są wredni. Takie liściki to przecież jedno z zadań dobrze pojmowanej, tak po „dudowemu” prezydentury. Nie nabrał się na to poseł Nowoczesnej Adam Szłapka, który już zgłosił sprawę do PKW, ale wiadomo, że Duda się wybroni, bo w czyich rękach jest PKW?

Tak więc pan Duda może być z siebie zadowolony, bo po zamrożeniu kampanii wyborczych kontrkandydatów, wiedzie prym w wyścigu o fotel prezydencki. Napracował się chłopak, więc teraz czas zbieranie owoców swej nadaktywności. Nabrał też wody w usta, jeśli chodzi o forsowany przez PiS termin wyborów. Nie tak dawno, bo 4 kwietnia, mówił, że gdyby wybory wiązały się z narażeniem Polaków na ryzyko, to należałoby je przesunąć. Dzisiaj już zmienił zdanie. Uważa, że głosowanie korespondencyjne to jest to ciekawe rozwiązanie, warte uwagi, a co do propozycji Gowina, która dawałaby mu szansę porządzić jeszcze ze dwa lata bez prawa do reelekcji, to się nie wypowiada.

Wychodzi na to, że Duda świetnie wie, iż wybory w maju to jego jedyna szansa na reelekcję. On już zrobił, co mógł, by się wypromować na koronawirusie. W przepięknym, iście mistrzowskim stylu, połączył dwa w jednym, czyli zajmowane stanowisko z rolą kandydata w wyścigu prezydenckim,  a teraz niech się dzieje, co chce, byle tylko Bóg pozwolił mu pozostać w Pałacu Prezydenckim jeszcze troszkę. Stoi więc sobie nieco z boku i nie ma nic przeciwko temu, że jego partia rozgrywa nim jak szmacianą lalką. Nie pyta go o zdanie, nie konsultuje z nim swoich decyzji odnośnie terminu głosowania, na każdym kroku pokazuje, w jakiej części ciała tak naprawdę Go ma.  On cierpliwie czeka, bo nie ma innego wyjścia. W końcu trudno będzie mu żyć poza Pałacem bez honoru, bez twarzy i godności. On o tym już świetnie wie…

 

koduj24.pl