Kempa, 09.02.2020

 

Z konwencji Solidarnej Polski zapamiętamy głównie głupoty Kempy. Radykalizacja oznaką słabości Ziobry?

 

Konwencja Solidarnej Polski za nami. Zbigniew Ziobro twierdzi, że wynikała z “potrzeby chwili”Chodzi o subtelny rozłam w Zjednoczonej Prawicy, w której Jarosław Gowin chce złagodzenia kursu wobec sądów. Ponadto sama Unia Europejska pragnie zatrzymać „reformy” ministra sprawiedliwości. Ten ostatni próbuje więc przejść do kontrofensywy.

Początek przypominał zjazd tanich coachów. Przed konwencją poseł Tadeusz Cymański przybijał żółwiki z kolegami. Z kolei konferansjer prosił o wrzucanie na social media informacji o konwencji. Chyba Solidarna Polska wie, że nie jest powszechnie rozpoznawalną marką jak PiS, a nawet Porozumienie Gowina.

Jeszcze ciekawiej było na zewnątrz Teatru Palladium, gdzie obywało się wydarzenie. Tam komitet powitalny Obywateli RP krzyczał Będziesz siedzieć!”. Adresat tej wróżby był oczywisty…

Pokaz siły?

Komentatorzy polityczni sugerują, że konwencja wypadła „efektownie”. Tyle że groźby polityków, że nie cofną się o krok ze swoimi reformami i głupie złośliwości należy uznać za akty słabości i utwierdzania w słabnące wierze elektoratu, a nie faktyczną siłę.

Dla formalności dodamy, że przemawiali m.in. Zbigniew Ziobro, Krzysztof Sobolewski, Patryk Jaki, Beata Kempa, Marcin Warchoł, Sebastian Kaleta. Zdaniem dziennikarza gazety.pl, „Ziobro wypadł stosunkowo blado”.

Jako lider partii mówił jednak, że reformę sądów trzeba zrobić “teraz albo nigdy, w tej kadencji, albo w ogóle!”. Tyle że oprócz takich pokrzykiwań nie dowiedzieliśmy się niczego szczególnego. Ot, typowa konwencja partyjna z masą banałów.

Przyszłość Ziobry

Sytuacja Zbigniewa Ziobry wcale nie jest taka pewna, jak można byłoby sądzić. Spójrzmy na jego karierę. W PiS przez długi czas był określany mianem delfina Kaczyńskiego. Tyle że nie chciał czekać na odejście swojego mentora na emeryturę i postanowił założyć swoją partię. Efekt?  Średnio udany. Bez PiS-u Solidarna Polska nie istnieje. Co prawda, w tej kadencji wprowadziła do Sejmu większą liczbę posłów niż wcześniej, ale gdyby startowała samodzielnie, zapewne nie przekroczyłaby progu wyborczego.

Ziobro nie ma więc za sobą mocnego zaplecza. Do PiS-u raczej nie może wrócić, a przynajmniej nie w roli, jaką sobie kiedyś wymarzył. Opozycja go nienawidzi, więc na tym polu nie jest tak elastyczny jak Gowin.

Co więc mu pozostało? Właśnie to, co dziś widzimy: radykalizm i próby pociągnięcia za sobą najbardziej nieprzejednanych wrogów III RP, urażonych, że ten kraj nie dał im tego, o czym marzyli.

Przed laty na polskiej scenie politycznej było już ugrupowanie, które uderzało do takiego elektoratu. Była nim Liga Polskich Rodzin, z której wywodzi się np. Roman Giertych. Kto jednak dziś o niej pamięta? Historycy? Czy więc Ziobro już wkrótce przejdzie do historii?

 

crowdmedia.pl