Maziarski, 26.04.2020

 

Ostrożnie z tym bojkotem wyborów!

"Liczyć do skutku aż wyjdzie na to, że PiS ma większość".

 

Wzywając do bojkotu już teraz, dokładamy starań, by zdemobilizować wyborców opozycji. To zemści się na nas, gdy jednak trzeba będzie głosować.

„Zbojkotujmy wybory!” – to hasło coraz częściej głoszą w mediach i na Facebooku komentatorzy krytyczni wobec PiS.  A ja apeluję o rozwagę i nie podejmowanie pochopnych decyzji. Jeszcze nie wiemy, jak sytuacja się rozwinie. Możliwe, że bojkot będzie dobrym (czy raczej najmniej złym)  rozwiązaniem, ale równie dobrze może się okazać, że pomoże PiS-owi w konsolidacji jego władzy. Zaczekajmy więc jeszcze trochę i bądźmy przygotowani na różne warianty – także na udział w głosowaniu.

Zwolennicy bojkotu argumentują, że udział w wyborach przeprowadzonych niezgodnie z prawem legitymizuje działania Kaczyńskiego. Bojkot zaś – twierdzą – nie jest kapitulacją, lecz bronią polityczną, środkiem nacisku na obóz rządzący. Dzięki odmowie uczestnictwa w farsie wyborczej sprawimy, że mandat Andrzeja Dudy, który oczywiście zostanie ogłoszony zwycięzcą, będzie bardzo słaby.

Te argumenty można uznać za słuszne – ale pod warunkiem, że z udziału w wyborach wycofaliby się wszyscy kandydaci demokratyczni. Można sobie wyobrazić taki rozwój sytuacji, w którym by to rzeczywiście nastąpiło, ale na razie to mniej prawdopodobny wariant. Małgorzata Kidawa-Błońska zawiesiła kampanie, ale ostatnio i ona sama, i jej partia oświadczyły, że nie wycofują się ze startu. Natomiast zarówno PSL, jak i Lewica oraz Szymon Hołownia wielokrotnie komunikowali, że nie planują bojkotu.

W tej chwili cała opozycja domaga się przesunięcia majowego terminu wyborów, ale to nie jest równoznaczne z wezwaniem do bojkotu.

Jeśli wybory w wyniku takich czy innych działań opozycji, samorządów i Jarosława Gowina zostaną przesunięte – kwestia bojkotu stanie się bezprzedmiotowa.

A jeśli nie? Jeśli Kaczyński przeforsuje wybory w maju, kopertowe albo zwyczajne? Wówczas zapewne rozlegną się wezwania,  by takie wybory zbojkotować. Rozumiem racje – konstytucyjne i epidemiologiczne – na których oparli się autorzy tych apeli. Ja jednak widzę sporo argumentów za tym, by tego nie robić.

Po pierwsze bowiem wybory legitymizuje przede wszystkim udział demokratycznych kandydatów, a nie wyborców. Bojkot mógłby być silną bronią i środkiem nacisku, gdyby wszyscy liczący się opozycyjni kandydaci wycofali się ze startu i wezwali swoich zwolenników do nie głosowania. Jeśli jednak nie uczynią tego wszyscy, a tylko niektórzy, jedynym efektem będzie wrażenie chaosu po stronie opozycyjnej oraz wzmocnienie Andrzeja Dudy i konsolidacja władzy PiS.

A jeszcze gorszym wyjściem będzie, gdy nie wycofa się żaden kandydat, natomiast radykalnie nastawieni komentatorzy i aktywiści przekonają część ludzi do powstrzymania się od głosowania. W wyborach wystartują więc Robert Biedroń, Szymon Hołownia, Małgorzata Kidawa-Błońska i Władysław Kosiniak-Kamysz, ale część ich wyborców uzna, że nie pójdzie urn. Efekt łatwo przewidzieć, bo elektorat Andrzeja Dudy nie będzie mieć takich dylematów.

Co więc należy zrobić, gdy np. Kaczyński doprowadzi do nielegalnego kopertowego głosowania w maju? Uznać, że skoro jest nielegalne, to nie bierzemy w tej farsie udziału?

Jeśli tak, to jednomyślnie – wszyscy: i PSL, i Lewica, i Hołownia, i Koalicja Obywatelska. Pamiętając zarazem, że Kaczyński nie przejmie się specjalnie tym, że mandat Dudy będzie bardzo słaby. Przeciwnie – prezes PiS będzie zadowolony, bo słabą pacynkę łatwiej jest kontrolować niż taką, która czasami próbuje wierzgnąć. Prezydent jest mu potrzebny tylko do składania podpisów pod kolejnymi pisowskimi ustawami, a to, ilu wyborców na niego głosowało, jest kompletnie nieistotne.

Opętany patologiczną żądzą władzy wódz nie przejmie się też wizerunkiem Polski na arenie międzynarodowej. Uzna po prostu, że tę rundę wygrał i zabierze się do ostatecznego „robienia porządków” – w sądach, mediach, samorządach, sektorze pozarządowym itd.

Dlatego cały czas trzeba trzymać w zanadrzu wariant udziału w głosowaniu kopertowym, nawet jeśli zdajemy sobie sprawę, że to nie konstytucyjne wybory, lecz farsa.

Sondaże przewidujące dziś miażdżące zwycięstwo Dudy przeprowadzane są w sytuacji totalnej demobilizacji elektoratów opozycyjnych. Sondażowa sytuacja zmienia się natychmiast, gdy demobilizację zastępuje mobilizacja. Wówczas Duda przegrywa w pierwszej turze, a być może także w drugiej.

Tymczasem wzywając do bojkotu już teraz, dokładamy starań, by wyborców opozycji zdemobilizować.

Wstrzymajmy się więc trochę z tymi apelami i raczej oswajajmy się z myślą, że być może mimo epidemii trzeba będzie stanąć w obronie polskiej demokracji i państwa prawa.

 

koduj24.pl