Kaczyński grozi Ziobrze, 09.09.2020

 

Kaczyński grozi Ziobrze. Konflikt jest nieunikniony?

 

W Zjednoczonej Prawicy trwają trudne negocjacje nad nową umową koalicyjną i rekonstrukcją rządu. Według nieoficjalnych doniesień, Zbigniew Ziobro dostał od Kaczyńskiego poważne ostrzeżenie.

Napięcia w koalicji

Ostatnie tygodnie w polityce mijają pod znakiem zdecydowanej ofensywy Solidarnej Polski. Chęć wypowiedzenia konwencji stambulskiej, wojna z LGBT, krytyka Mateusza Morawieckiego za wynik negocjacji w sprawie unijnego budżetu – te działania wcale nie podobają się Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Jednym z celów rekonstrukcji rządu ma być utemperowanie zapędów koalicjantów. Najpierw Porozumienie zablokowało przeprowadzenie wyborów 10 maja, teraz Solidarna Polska pokazuje swoje najbardziej radykalne oblicze. Konflikt Zbigniewa Ziobry i Mateusza Morawieckiego nie jest już nawet tajemnicą poliszynela, co znanym powszechnie faktem. 

Koalicjanci jednak wcale nie chcą pokornie przyjmować decyzji Kaczyńskiego w sprawie rekonstrukcji. Nie chcą tracić wpływów i ministerstw. Nad nową umową koalicyjną i rekonstrukcją rządu. Pierwszy etap przebiegał w atmosferze dalekiej od ideału, miało wręcz dojść do ostrego spięcia między Morawieckim i Ziobrą. Kaczyński wziął stronę premiera. Ziobro miał też dostać poważne ostrzeżenie. O co dokładnie chodzi?

W grze kluczowy resort?

Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, Kaczyński jasno dał Ziobrze do zrozumienia, że nie podoba mu się ofensywa Solidarnej Polski. Ziobro miał usłyszeć, że jeżeli dalej będzie krytykował Morawieckiego i podsycał konflikt ideologiczny, to straci resort sprawiedliwości – swoje oczko w głowie.

Co ciekawe, według informatorów „Wyborczej”, politycy PiS zarzucali Ziobrze, że nie radzi sobie z reformą sądownictwa. Ten szykuje już nowy projekt zmian. Mocno dotkną one Sąd Najwyższy – z obecnie orzekających tam 97 sędziów pozostanie tylko 20-30, reszta przejdzie w stan spoczynku. Według polityków opozycji cel manewru jest jasny – ograniczenie SN do „swoich” sędziów.

– Słyszałem takie opinie, że niektórzy sędziowie, którzy mieli być powolni i spełniać polecania partyjne, nagle wymknęli się spod kontroli. Stąd takie histeryczne próby ograniczenia Sądu Najwyższego do zaciągu pisowskiego – mówi w rozmowie z „Wyborczą” Andrzej Rozenek z Lewicy.

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

 

crowdmedia.pl