Karmiński, 06.01.2020

 

Wielka trąba w orkiestrze Putina

Prezydent Duda broni Szczerskiego. Szczerski przeprasza

 

„Polska będzie dla Europy tym samym, czym był Noe dla ludzi żyjących przed biblijnym potopem”.

Krzysztof Szczerski od lat specjalizuje się w budowaniu wizerunku Polski. Jako profesor i humanista zasłynął w świecie specyficzną obroną pisowskiego bezprawia głosząc, że „nie ma przepisu zakazującego działania poza prawem, bo jest [jedynie] nakaz działania w ramach prawa”. Jako minister wsławił się propozycją wystawiania Polakom katolickich paszportów, zawierających najważniejsze modlitwy i prawdy wiary, niezbędne emigrującym Polakom, by nie ulegli lewackim modom zachodnim.  Jako autor m.in. opasłej rozprawy „Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy” ogłosił niechybny rozpad Unii oraz przesłanie, że „Polska będzie dla Europy tym samym, czym był Noe dla ludzi żyjących przed biblijnym potopem”.  A jako szef gabinetu prezydenta Dudy zbeształ właśnie marszałka Senatu, który zamyślił skonsultować w Brukseli zgodność z prawem unijnym najnowszej ustawy demolującej polskie sądownictwo.

Dlaczego prof. Tomasz Grodzki powinien odwołać swoją wizytę w Brukseli? Otóż zdaniem pana Szczerskiego powinien tak zrobić ze względu na… bezpieczeństwo państwa! A dlaczego Polska znalazłaby się w niebezpieczeństwie wskutek spotkania marszałka Senatu z wiceszefową Komisji Europejskiej Vierą Yourovą, na jej zaproszenie zresztą?  Bo okazuje się, że rozmowa na temat najnowszych ustaw sądowych to woda na młyn Władimira Putina, którego celem jest „wyizolowanie Polski i niszczenie jej wizerunku za granicą, zwłaszcza na Zachodzie”. Zatem człowiek kontaktujący się z Europą niszczy tym samym wizerunek Polski i „gra w orkiestrze Putina”.  Czyli każdy, kto zareaguje na list Komisji Europejskiej, która zwróciła się do prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu o wstrzymanie prac nad zmianami dotyczącymi ustaw sądowych do czasu przeprowadzenia konsultacji, sprowadza na Polskę ogromne zagrożenie.  Konfrontowanie polskich przepisów z unijnymi jest bowiem sprzeczne z polską racją stanu, a prośba o opinię Komisji Weneckiej to już bez wątpliwości zdrada interesu narodowego.

Czemu Tomasz Grodzki zdecydował się na ów szaleńczy krok, ryzykując bezpieczeństwo kraju i byt polskiego narodu? Marszałek Senatu nie uznał za niezbędne ujawnienie prezydenckiemu urzędnikowi motywów swojej decyzji, wyjaśniając tylko, że „ciągle jeszcze żyjemy w kraju demokratycznym i pan minister nie będzie trzeciej osobie w państwie dyktował, co ma robić”. Można jedynie domniemywać, że do konsultacji z europejskimi przyjaciółmi skłoniły marszałka m.in. liczne zapewnienia przedstawicieli władzy, że rozwiązania zawarte w ostatnich ustawach sądowych są właściwie żywcem przeniesione z ustawodawstwa europejskich krajów o rozwiniętej demokracji. Być może prof. Grodzki postanowił to sprawdzić, bo wielokrotnie już okazywało się, że wiedza prezesa Kaczyńskiego i jego dworzan o życiu i obyczajach ludów zamieszkujących nieznane krainy za Odrą i Nysą jest szczątkowa i usiana niesprawdzonymi plotkami. Być może marszałek uznał także, iż rozmowa z przyjaciółmi w klubie, do którego wstąpiliśmy po długich staraniach i z którego czerpiemy niemałe zyski, nie jest zagrożeniem dla obrazu Polski w Europie, a przeciwnie, świadczy o tym, że ostało się u nas całkiem sporo ludzi tęskniących za normalnością, przyzwoitością i praworządnością. Może marszałek uznał także, że teza ministra Szczerskiego, jakoby kraje Unii nigdy by się nie dowiedziały o naruszeniach praworządności w Polsce, gdyby opozycja nie informowała o nich swoich europejskich przyjaciół, jest nieco przesadzona.

Besztając marszałka Senatu szef gabinetu prezydenta Dudy nie omieszkał podkreślić, że nieodpowiedzialne działania mogą zniweczyć wysiłki obecnej władzy, odnoszącej wręcz fantastyczne sukcesy w budowaniu wizerunku Polski za granicą. W rzeczy samej – image naszej ojczyzny konstruowany jest z ogromnym wysiłkiem, w nieustannych starciach z władzami Unii, z szefami państw europejskich, z Trybunałem UE i z Komisją Wenecką. Wizerunek Polski kształtują rasistowskie, homofobiczne i seksistowskie wypowiedzi funkcjonariuszy Kaczyńskiego, błazeńskie występy prezydenta na międzynarodowych forach, konfabulacje premiera i urojenia prezesa o zagrożeniach ze strony muzułmańskich uchodźców, wrażych ideologii i śmiertelnie groźnej dla Kościoła (a zatem i dla Polski!) laicyzacji Europy. Opinia o obecnej Polsce zszargała się również po głosowaniu w sprawie programu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, a runęła na zbity łeb, gdy premier Morawiecki nazwał to głosowanie wielkim polskim sukcesem, bo „Polska uzyskała zwolnienie z zasady stosowania polityki neutralności klimatycznej już w roku 2050, zgodnie ze swoimi celami. Będziemy w swoim tempie dochodzić do neutralności klimatycznej” . Kiedy rządowi mądrale ocenili w TVPiS, że polskie opóźnienie potrwa co najmniej 10 lat, światowe media przypomniały, że Polska jest europejskim liderem w produkcji smogu, że na dziesięć najbardziej zasmrodzonych miast aż siedem leży w Polsce i że każdego roku zatrute powietrze zabija 45 tys. Polaków. Sukces ogłoszony przez premiera Morawieckiego polega więc w gruncie rzeczy na tym, że Polacy o 10 lat dłużej będą się dusić i umierać. A sukces propagandowy, o którym trąbi Krzysztof Szczerski, oznacza w tej konkretnej sprawie zgodę władz Polski na śmierć pół miliona Polaków w ciągu dodatkowych 10 lat „dochodzenia do neutralności klimatycznej”, czyli akceptację zagłady miasta wielkości Gdańska czy Poznania.

Ani Krzysztof Szczerski ani nikt z rządzących nie weźmie na barki odpowiedzialności za tragiczne skutki decyzji o kontynuowaniu chorego projektu rozwoju energetyki opartej na spalaniu węgla – w imię zapewnienia PiS-owi spokoju i śląskich głosów. Więc skoro fakty obciążają ich winą za trucie rodaków – tym gorzej dla faktów.  Rozpoczęto właśnie prace nad koncepcją powołania Narodowego Centrum Badań nad Zmianami Klimatu. Pomysłodawcy z PiS wyjaśniają, że chodzi o racjonalną wreszcie debatę nad klimatem, o rozpoczęcie we własnym narodowym ośrodku prawdziwie wiarygodnych badań klimatu, niezależnych od europejskich i światowych pracowni, które cechuje tzw. ekologizm. „Powinniśmy się temu ekologizmowi przeciwstawić!”  powiedziała Radiu Maryja europosłanka PiS Izabela Kloc. Zainteresowanie współpracą z projektowanym polskim narodowym centrum klimatycznym wyraziło już m.in. Ministerstwo Aktywów Państwowych, podległe resortowi Jacka Sasina, wybitnego specjalisty od fryzowania prawdy. Będziemy więc mieli nasze własne niezależne wyniki badania zanieczyszczeń i dopiero się okaże kto komu o czym truje. A może doczekamy się też Narodowej Prognozy Pogody? Świat przykucnie z wrażenia…

Niebotyczne sukcesy propagandowe, do których nawiązuje Krzysztof Szczerski, są także dziełem Polskiej Fundacji Narodowej, która 111 mln zł wydała na owocne działania, o których jednak zwykły obywatel nie musi wiedzieć. Ogłoszone ostatnio sprawozdanie zawiera same ogólniki i wiadomo tylko, że PFN zatrudnia prezesa, wiceprezesów i 7 dyrektorów, że każdy z nich ma przeciętnie 3 podwładnych, którzy zarabiają średnio 12 tys. miesięcznie. Symbolem sukcesu tej dziwnej firmy jest jacht „I Love Poland” za 4 mln zł zaprezentowany w kilku nadmorskich miastach za następne 5,5 mln, który od miesięcy tkwi w amerykańskim porcie ze złamanym masztem, a jego parkowanie kosztuje setki dolarów dziennie.

Ciekawostka: dla obecnej władzy w najmniejszym nawet stopniu nie jest produktem promocyjnym ogromna polska akcja – znana, ceniona i realizowana w kilkudziesięciu już krajach świata – która nie tylko nie generuje żadnych kosztów, ale przeciwnie, przynosi Polakom ogromne, wymierne zyski i korzyści. Również w tym roku Wielka Orkiestra Jurka Owsiaka pozostanie bez państwowego wsparcia. W odróżnieniu od jeszcze większej orkiestry Władimira Putina, gdzie reprezentant polskich władz, w towarzystwie wielu pożytecznych idiotów, dmie co sił w największą trąbę, zwaną przez muzyków tubą B.

 

koduj.24.pl