Olszewska, 06.06.2020

 

Wyborów 28 czerwca nie zbojkotuję

Wyborów 28 czerwca nie zbojkotuję

 

Obawiam się, że to moja ostatnia szansa i jeśli teraz odpuszczę, to przez lata nie będzie już szans na demokratyczne wybory w Polsce.

Trudno dzisiaj zajmować się czymkolwiek innym niż wyborami prezydenckimi. Takiej jazdy, jaką zafundowało nam PiS, to ja nigdy w swoim, już prawie 60-letnim życiu, nie przeżyłam. Jeden wielki chaos, wręcz anarchia. Totalna arogancja, lekceważenie nas, obywateli. I to niesamowite przekonanie, że prawo znaczy prawo tylko wtedy, gdy wymyśla je na kolanie partia rządząca i wciela je w życie, nie bacząc na Konstytucję, na istniejące uchwały, na zwykłą polityczną przyzwoitość, która powinna być nadrzędną cechą rządzących.

Rozumiem, że epidemia, recesja, padająca gospodarka, coraz większa drożyzna, że słupki sondażowe, że brak kasy (to akurat na własne życzenie, bo nic nie ma się tak świetnie jak właśnie rozdawnictwo pieniędzy. To wyszło PiS-owi najlepiej). Jednak pojąć nie mogę, że koryto jest ważniejsze od tego systemu wartości, który powinien być znakiem rozpoznawczym rządzących. Jak można, tak wręcz po trupach, dostosowywać prawo do sytuacji i tak nim kręcić, tak manipulować, by zapewnić sukces panu Dudzie, a sobie długie lata dobrobytu kosztem państwa i narodu? A to nam się „elyta” ukształtowała, nie ma co…

Najpierw toczyła się zajadła walka o wybory 10 maja. Partia rządząca, w trosce o zdrowie ludu swego, wymyśliła formę w pełni korespondencyjną, wydała na to 68 896 820 złotych, namieszała ludziom w głowach, po czym elegancko się wypięła, zrzucając winę za niepowodzenie tego idiotycznego pomysłu na opozycję i wręcz sugerując, by to ona wzięła na siebie odpowiedzialność za zmarnotrawienie takiej forsy.

Zaraz potem Zjednoczona Prawica wymyśliła nową ustawę i tu już miało być lepiej, sensowniej, bardziej zgodnie z prawem. Obiecała też, że poważnie podejdzie do poprawek Senatu, pochyli się nad nimi z troską i weźmie je pod uwagę. Obiecanki cacanki! Tylko naiwny mógł uwierzyć, że tym razem przyzwoitość wygra.

Politycy PiS zgodnym chórem odrzucili to, co było najistotniejsze. Nie zgodzili się, by nowi kandydaci mieli co najmniej 10 dni na zebranie 100 tys. podpisów, by z uwagi na ograniczony czas zbierania podpisów dopuszczalne było udzielenie poparcia nowym kandydatom za pomocą elektronicznej platformy usług administracji publicznej (ePUAP). Nie wyrazili też zgody, by marszałek Sejmu ustalił kalendarz wyborczy w porozumieniu z PKW i pozostawili zapis oddający praktycznie całą decyzję w tym zakresie w ręce pani Witek. Odrzucili też propozycję wydłużenia pracy komisji wyborczych do godz. 22.00, skrócenia czasu dla Sądu Najwyższego na stwierdzenie ważności wyborów z 21 do 16 dni oraz – w przypadku głosowania korespondencyjnego – wprowadzenia obowiązku potwierdzenia przez wyborcę odebrania pakietu podpisem.

W niecałe 4 godziny po głosowaniu w Sejmie Andrzej Duda podpisał ustawę i tego samego dnia, już o godzinie 22.00 została ona opublikowana w Dzienniku Ustaw. Jak się więc okazuje, gdy PiS-owi to na rękę, nie trzeba czekać miesiącami, a nawet latami, by zamieścić w tymże Dzienniku odpowiednie rozporządzenie.

Tak więc wszystko już jasne, wybory wreszcie się odbędą i tylko ja mam w głowie całkowity mętlik. Z każdej strony jestem bombardowana informacjami, które wzajemnie się wykluczają. Słyszę, że te wybory odbędą się niezgodnie z prawem, że należy je zbojkotować, że tak faktycznie będą one nieważne. Sama też widzę, że łamią one zasadę równości. Rafał Trzaskowski jako nowy kandydat ma bardzo ograniczony czas na zbieranie podpisów na listach poparcia. Praktycznie to tylko kilka dni. A do tego jeszcze ten pomysł i zmiana formularza. Uczciwość nakazywałaby, by formularz dla wszystkich był jednakowy, więc w tym przypadku mamy do czynienia z kolejną zagrywką PiS.

Niepokoi mnie też zapis w ustawie, który daje ministrowi Szumowskiemu prawo zarządzenia głosowania korespondencyjnego na terenie gminy lub jej części w sytuacji, gdy pandemia tam nie odpuści. Wiem, że PiS nie cofnie się przed niczym, byle tylko Duda wygrał, bo to przecież dla tej partii być albo nie być. Stąd obawiam się, że ten nieszczęsny zapis będzie mógł być wykorzystany tam, gdzie Duda nie ma szans. A co to za problem zmanipulować odpowiednio dane, wprowadzić tylko formę korespondencyjną np. w Poznaniu, Gdańsku czy Warszawie, a potem odpowiednio „dopracować” przesłane karty, by zwycięzca był tylko jeden – pisowski?

Nie wierzę Zjednoczonej Prawicy za grosz i jestem przekonana, że zrobi ona wiele, posuwając się nawet do złamania resztek prawa. Jestem pewna, że czekają nas bardzo ostre dni, ale choć nie zamierzałam wziąć udziału w wyborach 10 maja teraz będę głosowała. Dlaczego? Obawiam się, że to moja ostatnia szansa i jeśli teraz odpuszczę, to przez lata nie będzie już szans na demokratyczne wybory w Polsce. Jednocześnie sądzę, że tylko pójście do urny da mi prawo negowania wyników, piętnowania oszustwa i ewentualnych fałszerstw, a nawet odwoływania się gdzieś dalej, nawet poza granice Polski. Bojkot wyborów to odebranie sobie właśnie tego prawa, a na to ja nie pójdę. Zagłosuję, będę uważnie obserwować i będę głośno krzyczeć, jeśli tylko okaże się, że wygrało kłamstwo, manipulacja i najzwyklejsze oszustwo. Pójdę na wybory, bo wbrew wszystkiemu, co mówią nawołujący do bojkotu, nie pozwolę sobie odebrać prawa, które gwarantuje mi Konstytucja, z mojej tożsamości obywatelskiej, bo chcę mieć świadomość, że chociaż do końca próbowałam…

 

koduj24.pl