Nareszcie dobierają się do Ziobry 2, 26.03.2024

 

Służby wkroczyły do domu Ziobry. Jego ludzie widzieli nagrania

26.03.2024

 

We wtorek rano do mieszkań czterech polityków Suwerennej Polski na polecenie prokuratury weszły służby. Szukały dokumentów związanych z Funduszem Sprawiedliwości. Przeszukano dom Zbigniewa Ziobry oraz zatrzymano cztery osoby, w tym osobę duchowną.

O godz. 6 rano służby zapukały do drzwi byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, jego dwóch zastępców Michała Wosia i Marcina Romanowskiego i posła Suwerennej Polski Dariusza Mateckiego. Jak twierdzą politycy związani z Suwerenną Polską, wchodząc do domu na podwarszawskiej działce Zbigniewa Ziobry, funkcjonariusze wyłamali bramę wjazdową i wyważyli drzwi.

– To było zdecydowanie nadmierne działanie – mówią nasi rozmówcy z otoczenia Ziobry. Z naszych informacji wynika, że widzieli, jak wyglądało przeszukanie. Zarejestrowały je kamery monitoringu zainstalowane w domu Ziobry. Inni rozmówcy z Suwerennej Polski używają słowa „bandyterka”. Sąsiad byłego ministra, z którym rozmawiała Wirtualna Polska, twierdzi, że widział, że w ruch poszła m.in. szlifierka kątowa, która zapewne posłużyła do otwarcia bramy.

Politycy SP opowiadają także, że ich koledzy zaraz po wpuszczeniu funkcjonariuszy zostali poproszeni o oddanie telefonów i smartwatchy. Na razie kontakt z nimi jest możliwy wyłącznie przez pełnomocników. Mec. Maciej Zaborowski, pełnomocnik byłego ministra sprawiedliwości, mówi o sytuacji bez precedensu.

– Czynności są prowadzone przez kilkunastu funkcjonariuszy. Mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu, żeby funkcjonariusze weszli siłą na posesję należącą do byłego prokuratora generalnego. Czynności trwają kilka godzin.

Prokuratura w lakonicznym komunikacie wyjaśniła jedynie, że sprawa dotyczy Funduszu Sprawiedliwości: „Na polecenie prokuratorów z zespołu śledczego ds. Funduszu Sprawiedliwości przeprowadzane są dziś przeszukania w różnych miejscach na terenie kraju. Czynności nadal trwają. Ich celem jest zabezpieczanie dowodów, w tym między innymi dokumentacji dotyczącej FS”.

Z kolei służby specjalne bardzo oględnie donoszą, że sprawa nie dotyczy tylko czterech polityków i ich mieszkań, ale także innych osób i fundacji, które były beneficjentami dotacji z Funduszu Sprawiedliwości: „26 marca 2024 r. na terenie całego kraju funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego realizują czynności zatrzymania osób oraz przeszukania kilkudziesięciu miejsc zamieszkania osób fizycznych i siedzib podmiotów gospodarczych. Przedmiotowe czynności zlecone zostały w ramach wielowątkowego śledztwa prowadzonego przez śledczych z Prokuratury Krajowej w Warszawie dotyczącego przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych – tj. czynów z art. 231 § 1 i 2 k.k.”.

Osoby zatrzymane zostaną przekazane do dyspozycji Prokuratury, która będzie podejmować decyzje co do zastosowania ewentualnych środków zapobiegawczych – napisał na stronie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy ministra–koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniak.

Podczas konferencji prasowej prokuratorzy doprecyzowali, że zatrzymano cztery osoby. Urzędników, nie polityków, z Ministerstwa Sprawiedliwości i osoby z fundacji będących beneficjentami Funduszu Sprawiedliwości.

– W toku postępowania zachodziła konieczność uzyskania dodatkowego materiału, którego nie można uzyskać inaczej, niż przez przeszukanie. Wobec powyższego prokurator wydał odpowiednie polecenia i w dniu dzisiejszym funkcjonariusze ABW dokonali przeszukań w kilkudziesięciu różnych lokalizacjach, pomieszczeniach. Należy podkreślić, że w każdej tej czynności udział brał prokurator, czynności były przeprowadzane w standardowym trybie procesowym, a więc na polecenie prokuratora, w porze dziennej, jak również każdorazowo albo pod obecność domownika, albo osoby przez nią wskazanej, albo – jak nie było – to pod obecność osoby przybranej – mówią przedstawiciele Prokuratury Krajowej.

Politycy PiS – a przede wszystkim Suwerennej Polski twierdzą – że wszystkie dokumenty związane z Funduszem Sprawiedliwości, są w Ministerstwie Sprawiedliwości i nie ma czego szukać w domu byłego ministra.

Nieoficjalnie wiemy, że minister sprawiedliwości Adam Bodnar wiedział o tym, na jaką skalę zakrojona jest akcja służb i że rozpocznie się właśnie dziś. Pozostali ministrowie nie mają wątpliwości, że działanie służb jest nie tylko zgodne z prawem, ale przede wszystkim potrzebne.

Sprawa dotyczy wydatków z Funduszu Sprawiedliwość, które od lat budzą poważne wątpliwości. Z pieniędzy, które miały być przekazane na pomoc ofiarom przestępstw, finansowano wiele partyjnych przedsięwzięć, a w kampanii wyborczej wprost działania polityków Suwerennej Polski w ich okręgach wyborczych.

Najwyższa Izba Kontroli dwukrotnie przedstawiała swoje wątpliwości w raporcie dotyczącym funduszu. Jednocześnie jednak inspektorzy NIK zwracali uwagę, że za rządów PiS przepisy zostały zmienione tak, że fundusz mógł właściwie przeznaczać pieniądze na to, na co chciał. Czyli m.in. na wiele działań i fundacji związanych z Dariuszem Mateckim, obecnym posłem a w ostatnich latach bardzo zaangażowanym, działaczem Solidarnej (Suwerennej) Polski ze Szczecina.

Ośrodek Archipelag, o którym na X pisze Patryk Jaki, to ośrodek budowany przez księdza Michała Olszewskiego z Fundacji Profeto. Ks. Olszewski dostał na niego 43 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości. W 2020 r. fundusze zostały przyznane Fundacji Profeto mimo braku doświadczenia i jakiegokolwiek zaplecza. Od 2020 r. sporo się wydarzyło. Zatrzymano głównego wykonawcę – prezesa firmy Tiso, Piotra W. Fundacja Profeto wyłoniła innego wykonawcę i – jak twierdzi – nie ma nic wspólnego z działalnością Piotra W.

Celem przyznania dotacji miało być zbudowanie przez Profeto do końca 2024 r. ośrodka Archipelag. Potem miało dysponować nieruchomością swobodnie. Po zmianie władzy Ministerstwo Sprawiedliwości wstrzymało przelew kolejnej transzy: 28 mln zł. Aneks na jej wypłatę podpisany został przez poprzednie kierownictwo resortu 24 października, czyli już po wyborach.

Profeto otrzymało z Funduszu Sprawiedliwości łącznie prawie 100 mln zł na różne projekty.

Ksiądz Olszewski znany jest ze swoich absurdalnych metod. Pierwszy raz pojawił się w mediach, kiedy próbował wypędzać z wegetarianki demony salcesonem. W książce „Być jak Hiob” tak opisywał swoje działania: „Duchy zaczęły krzyczeć: »Nie, nie waż się przynosić kiełbasy« i mówią do tego księdza [który się z nim modlił – red.]: »Bądź człowiekiem, nie idź po tę kiełbasę«. Wtedy mi przyszło do głowy, że jest coś lepszego, niż kiełbasa i mówię: Salceson przynieś. Przyniósł ten salceson. Trzymam figurkę Matki Bożej z Guadalupe i powiedziałem: Pod rozkazami Matki Najświętszej macie jeść ten salceson. Zaczęły jeść, w końcu rzekły: Nie wytrzymamy tego i wyszły.

Zespół, który ma skontrolować działalność i przede wszystkim wydatki Funduszu Sprawiedliwości powstał pod koniec stycznia. Jak pisało w oświadczeniu Ministerstwo Sprawiedliwości – w pierwszej kolejności zespół śledczy przeanalizuje wszelkie zawiadomienia dotyczące Funduszu Sprawiedliwości, które w ostatnich latach zostały skierowane do poszczególnych prokuratur w kraju, a także wyniki kontroli Funduszu prowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli.

W czasie sejmowej debaty nad wydatkami funduszu wiceminister Zuzanna Rudzińska–Bluszcz mówiła, że przez ostatnie lata Fundusz Sprawiedliwości stał się symbolem „finansowania swoich, współczesnej kiełbasy wyborczej”. Nazywany był prywatnym funduszem Ziobry, Funduszem Niesprawiedliwości, Funduszem Reprezentacyjnym – mówiła z sejmowej mównicy.

Obóz władzy triumfuje po uderzeniu w ziobrystów. „Będzie jeszcze grubiej”

W nieoficjalnych rozmowach politycy KO uznają dzisiejsze zatrzymania w sprawie Funduszu Sprawiedliwości za realizację ostatnich zapowiedzi premiera Donalda Tuska o „przyspieszeniu”. Nasi rozmówcy są przekonani, że to dopiero początek i spodziewane są kolejne zatrzymania w innych sprawach.

26.03.2024

  • — Ta sprawa jest najlepiej udokumentowana, więc nie dziwię się, że akurat tutaj śledczy zdecydowali się na zdecydowane cięcie — słyszymy od posła KO
  • W partii panuje przekonanie, że dzisiejsze zatrzymania to dopiero początek. Jak słyszymy, prokuratura zintensyfikowała analizę dotyczącą dotacji przyznawanych przez ministerstwa w ostatnich latach
  • Politycy koalicji rządzącej podkreślają fakt, że zespołem śledczym badającym Fundusz Sprawiedliwości kieruje prokurator niegdyś zdegradowana przez Zbigniewa Ziobrę

To pierwsze wydarzenie o takiej randze i takim politycznym ciężarze po tym, gdy rząd przejął kontrolę nad prokuraturą, pozbawiając ziobrystów realnego wpływu na śledczych w całym kraju.

Nasi rozmówcy z największej partii tworzącej koalicję rządzącą przekonują, że nie przeciekły do nich wcześniej żadne informacje dotyczące zatrzymań. Jednak akcja ABW i prokuratury zaskoczeniem nie jest. — Nic nie wiedzieliśmy. To nie PiS, że wszystko musiało mieć autoryzację Nowogrodzkiej – słyszymy od jednego z posłów. Prokuratura miała działać samodzielnie.

Nasz rozmówca dodaje: — Aż się prosiło o uderzenie w tych, którzy byli odpowiedzialni za wyciąganie pieniędzy z funduszu, który miał działać na rzecz ofiar przestępstw. Ta sprawa jest najlepiej udokumentowana, więc nie dziwię się, że akurat tutaj śledczy zdecydowali się na zdecydowane cięcie.

Aby tropić ewentualne przestępstwa związane z wypłacaniem pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar powołał specjalny zespół prokuratorski na czele z prokurator Marzeną Kowalską. — Pani prokurator ma wiele osobistych powodów, by bardzo skrupulatnie badać tę sprawę — słyszymy od ważnego urzędnika.

Marzena Kowalska jest uważana za wychowankę Lecha Kaczyńskiego jeszcze z czasów, gdy tragicznie zmarły prezydent był ministrem sprawiedliwości. To on powołał ją na stanowisko szefowej stołecznej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Później awansowała na zastępczynię Prokuratora Generalnego w czasach, kiedy zwierzchnikiem wszystkich prokuratorów był Andrzej Seremet.

Gdy Zbigniew Ziobro wrócił do Ministerstwa Sprawiedliwości w 2015 r., zdegradował Kowalską, która specjalizowała się w rozbijaniu zorganizowanej przestępczości. Pod koniec stycznia br. Adam Bodnar przywrócił ją do pracy na najwyższym szczeblu prokuratury.

I nie jest przypadkiem, że to właśnie Marzena Kowalska stanęła na czele zespołu badającego Fundusz Sprawiedliwości, który przez lata, gdy rządziła prawica, był uważany przez ówczesną opozycję za nieformalny fundusz wyborczy Solidarnej, a później Suwerennej Polski. Pieniądze płynęły bowiem do organizacji zakładanych przez ludzi związanych bezpośrednio z partią, ale ziobryści konsekwentnie powtarzali, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem.

Prokuratura kontrolowana przez Zbigniewa Ziobrę ignorowała kolejne raporty Najwyższej Izby Kontroli, która wytykała ludziom odpowiedzialnym za fundusz możliwe nadużycia.

Nasi rozmówcy z obozu władzy uznają dzisiejsze zatrzymania w sprawie Funduszu Sprawiedliwości za realizację ostatnich zapowiedzi premiera o „przyspieszeniu”.

„Zostawili nam rekordowy dług, wszechobecną korupcję, zdeprawowane media, partyjną prokuraturę, chaos w sądach, tysiące krewnych i znajomych w spółkach, bałagan w rolnictwie, skompromitowaną dyplomację, wetującego prezydenta i partyjniaka w NBP. Kończymy porządki i przyspieszamy!” — napisał Donald Tusk na platformie X 20 marca.

— Oczywiście to można interpretować bardzo szeroko, ale ja nie mam wątpliwości, że kierownik miał na myśli właśnie ten wątek, o którym dziś jest najgłośniej — słyszymy od doświadczonego parlamentarzysty Koalicji Obywatelskiej.

W partii panuje przekonanie, że dzisiejsze zatrzymania to dopiero początek. Jak słyszymy, prokuratura zintensyfikowała analizę dotyczącą dotacji przyznawanych przez ministerstwa w ostatnich latach, ze szczególnym uwzględnieniem miesięcy bezpośrednio poprzedzających wybory parlamentarne, które odbyły się 15 października ub.r.

— Proszę mi wierzyć, będzie jeszcze grubiej. Fundusz Sprawiedliwości to wierzchołek góry lodowej – słyszymy od jednego z wiceministrów.

PiS w potrzasku. „Uznaliby to za zdradę” [ANALIZA]

26.03.2024

 

Jeszcze w piątek przyszłość Zjednoczonej Prawicy wisiała na włosku. PiS było zirytowane Suwerenną Polską na tyle, że pojawiły się propozycje, aby ziobrystów usunąć z klubu parlamentarnego. Dzisiaj tematu już nie ma.

Jeszcze w ubiegły czwartek na spotkaniu najwyższych władz PiS jednym z omawianych tematów były zarzuty, które politycy Suwerennej Polski stawiali Mateuszowi Morawieckiemu. Ba, premier miał nawet — według niektórych relacji — zaproponować wyrzucenie ziobrystów z szeregów Zjednoczonej Prawicy.

Na tym tle doszło też do sporu wewnątrz PiS, bo niektórzy przeciwnicy Morawieckiego wewnątrz partii zwracali uwagę, że Suwerenna Polska nie krytykuje PiS-u, tylko frakcję Morawieckiego. Powtórzył to zresztą Patryk Jaki.

— Jesteśmy tą częścią obozu Zjednoczonej Prawicy, która w polityce europejskiej dodaje wszystkim wiarygodności — powiedział w rozmowie w RMF FM. — Nie krytykujemy PiS, tylko konkretną frakcję, która dała się nabrać.

Ale mimo tych wyjaśnień napięcia w Zjednoczonej Prawicy nieustannie rosły. Morawiecki co prawda w zeszły czwartek na posiedzeniu PKP (Prezydium Komitetu Politycznego) PiS nie znalazł wystarczającego poparcia, ale jego ludzie zaczęli nad tym bardzo poważnie pracować.

—Dzisiaj to chyba „harcerze” są najbardziej niepocieszeni — śmieje się nasz rozmówca z PiS i tłumaczy, że cała akcja prokuratury w domach ziobrystów skutecznie „odwołuje to bolesne rozstanie”. — W tej chwili w ogóle nie ma tego tematu. Pewnie wróci, ale nieprędko.

Ziobryści od jakiegoś czasu stawiają się w roli „szeryfów”, prawdziwych obrońców polskiej suwerenności w Unii Europejskiej, prawdziwych twardzieli w kontaktach z nową władzą, a ostatnio także obrońców prezesa Jarosława Kaczyńskiego w czasie prac komisji śledczej.

PiS jest co prawda znacznie liczniejsze, ale chyba mniej bojowe i odzwyczajone od bicia się o swoje. Ziobryści walczą — wprawdzie głównie z PiS-em — od lat i mają dzięki temu wprawę. Akcja prokuratury teraz dodaje im znaczenia i stawia PiS w jednoznacznej sytuacji: bez wyjścia.

 Jak pani sobie wyobraża teraz to rozstanie? Przecież część wyborców uznałaby to za zdradę i pomyślała, że rzucamy ich Tuskowi na pożarcie. Nie ma szans — wzrusza ramionami nasz rozmówca.

Czy to oznacza, że wszystko zaczęło się układać i konflikty w Zjednoczonej Prawicy odchodzą w zapomnienie? Oczywiście, że nie. Są zbyt głębokie i nazbyt bolesne, żeby zapomnieć, a frakcja Morawieckiego na pewno do nich jeszcze wróci. Na razie musi odłożyć swoje działania w czasie.

I to jest kłopot, bo wszystko było tak skoordynowane, żeby doprowadzić do konfliktu jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Morawieckiemu bardzo zależy na miejscach w tych wyborach dla swoich ludzi i chętnie usunąłby z list PiS Patryka Jakiego czy Beatę Kempę.

Nie mówiąc już o Jacku Kurskim (niegdyś związanym z Solidarną Polską), który podobno wywalczył już sobie u prezesa start do Brukseli. Od momentu wejścia służb do domu Zbigniewa Ziobry Suwerenna Polska ma zagwarantowany spokój w Zjednoczonej Prawicy.

Na razie wygranych politycznie jest dwóch. Suwerenna Polska, która ma święty spokój z frakcją Morawieckiego, i rządząca koalicja.

Jak wynika z analizy profilu Polityka w Sieci na portalu X (dawniej Twitter), jest bardzo duże zainteresowanie tematem przeszukań u polityków Suwerennej Polski, ale jednocześnie ponad 70 proc. wpisów jest dla nich negatywna.

Natomiast 40 proc. wpisów w mediach społecznościowych ma wydźwięk pozytywny dla działań ministra Bodnara, a konkretnie prokuratury. „Nasz wyborca tego chce, w końcu dostał rozliczenia, jakich oczekiwał” — komentują politycy Koalicji Obywatelskiej. Politycy Zjednoczonej Prawicy z kolei rozkładają ręce i mówią: „dali swoim wyborcom igrzyska”.