Kwiatkowski o Pegasusie, 28.03.2024

 

Przełomowe zeznania byłego szefa NIK. Pokazał ważne dokumenty dotyczące Pegasusa

 

Zeznający przed komisją śledczą były szef NIK Krzysztof Kwiatkowski, przedstawił dokumenty potwierdzające zakup Pegasusa przez CBA.

Na trop Pegasusa Najwyższa Izba Kontroli trafiła, badając na początku 2018 r. wydatki Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej – bo tak nazywał się wówczas Fundusz Sprawiedliwości – za rok 2017. A więc za okres, gdy kupowano Pegasusa.

Izbą kierował wówczas Krzysztof Kwiatkowski, obecny senator związany z Koalicją Obywatelską. Z tego właśnie powodu został wezwany przed komisję śledczą do spraw Pegasusa.

Kwiatkowski od razu odpalił bombę. Już na początku przesłuchania, w ramach swobodnej wypowiedzi pokazał przelewy z Narodowego Banku Polskiego potwierdzające przekazanie środków Funduszu Sprawiedliwości do CBA, w dwóch transzach, które składały się na sumę 25 mln zł, a więc sumę zakupu Pegasusa.

Dalej było jeszcze ciekawiej. Były szef NIK pokazał również dokument potwierdzający istnienie umowy na przekazanie pieniędzy z Ministerstwa Sprawiedliwości do CBA, którą zawarto 29 września 2017 r. (sama umowa jest niejawna).

Zobaczyliśmy również dokument podpisany przez ówczesnego szefa CBA Ernesta Bejdę, który poświadczał fakt wpłynięcia środków z resortu sprawiedliwości do CBA. Widnieją na nim również podpisy dyrektora biura finansów CBA oraz naczelnika biura techniki operacyjnej biura.

Następnie Kwiatkowski przedstawił fakturę dotyczącą zakupu „środków techniki specjalnej służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości”. Fakturę wystawiła firma Matic, która w imieniu CBA dokonała transakcji. W sumie w dwóch transzach – 13,36 mln zł i 11,64 mln zł – otrzymała pełną sumę, która wypłynęła z Ministerstwa Sprawiedliwości, czyli 25 mln zł.

Kwiatkowski podkreślał, że operacja zakupu Pegasusa została przeprowadzona w „iście ekspresowym tempie”. I pokazał kolejne dokumenty. 12 sierpnia 2017 r. weszły w życie zmiany w kodeksie karnym wykonawczym, które umożliwiały przekazanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości na przeciwdziałanie i zwalczanie przestępczości. W połowie września w Sejmie zmieniono plan finansowy funduszu, który otwierał drzwi do przekazania pieniędzy CBA. Jednocześnie 13 września Mikołaj Pawlak, ówczesny dyrektor departamentu spraw rodzinnych i nieletnich (późniejszy Rzecznik Praw Dziecka), pisze w piśmie oznaczonym jako „sprawa bardzo pilna” do dyrektora biura finansów resortu sprawiedliwości o dokonanie zmian planu finansowego Funduszu Sprawiedliwości.

Co ciekawe, wymaganą przez przepisy zgodę na takie zmiany w planie finansowym funduszu Ministerstwo Finansów udzieliło dzień później, czyli 14 września. Potwierdza to pismo ówczesnej wiceminister Teresy Czerwińskiej do ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia.

Dalej wypadki toczyły się w równie piorunującym tempie. 18 września szefa CBA Ernest Bejda napisał do Zbigniewa Ziobry wniosek o przekazanie „uzgodnionej kwoty w celu realizacji zadania polegającego na zakupie środków techniki specjalnej służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości”. Pismo trafiło 19 września do wiceministra Wosia, a stąd do departamentu spraw rodzinnych i nieletnich Mikołaja Pawlaka.

Jak również zwracał uwagę Kwiatkowski, dokument ten trafił do wiadomości Mariusza Kamińskiego, czyli ówczesnego koordynatora do spraw służb specjalnych. Świadczy o tym odpowiednia adnotacja na dole pisma.

Umowa z firmą Matic, która pośredniczyła w zakupie Pegasusa między izraelską firmą NSO a CBA została podpisana 29 września 2017 r. Jednak – co zaskakujące – wniosek o pierwszą transzę pieniędzy, razem z numerem konta, Bejda wysłał do Ziobry dopiero po trzech dniach, czyli 2 października 2017. 9 listopada poprosił o drugą transzę. Pieniądze natychmiast trafiły do firmy Matic.

Jest jeszcze jeden fakt – z przedstawionych przez Kwiatkowskiego dokumentów wynika, że CBA dostało ten system do użytkowania 7 listopada 2017 r. Świadczy o tym adnotacja dotycząca protokołu odbioru, datowanego na ten właśnie dzień. – Wszystko na to wskazuje, że w tym czasie firma Matic przekazała narzędzie do inwigilacji do CBA – podkreślał były szef NIK.

W perspektywie przesłuchania przed komisją Michała Wosia, Kwiatkowski pokazał jeszcze inne pisma, świadcząca o tym, że ówczesny zastępca Zbigniewa Ziobry miał pełną wiedzę i kontrolę nad przekazywaniem pieniędzy na zakup Pegasusa. W jednym z nich Woś zdawkowo informował, że dotacja celowa z wykorzystania środków Funduszu Sprawiedliwości została rozliczona 15 lutego 2018 r. Podstawą była jednak wyłącznie faktura, a nie jakikolwiek dokument, który stwierdzałby, że pieniądze zostały prawidłowo wykorzystane. Jak zauważył Krzysztof Kwiatkowski, oznacza to, że w ministerstwie sprawiedliwości nie dochowano „żadnej staranności”, by sprawdzić, czy pieniądze rzeczywiście służyły walce z przestępczością.

– Dokumenty, które otrzymali kontrolerzy z Ministerstwa Sprawiedliwości, były zaskakujące. Kontrolerzy nabrali uzasadnionych obaw, że mogło dojść do naruszenia przepisów prawa – podsumował na koniec swojej swobodnej wypowiedzi Kwiatkowski. Chodziło przede wszystkim o złamanie przepisu o finansowaniu CBA wyłącznie z budżetu państwa, a nie z funduszów celowych, jakim jest Fundusz Sprawiedliwości.

Dlatego NIK wysłała zawiadomienie do rzecznika dyscypliny finansów publicznych o możliwości popełnienia przestępstwa przy zakupie Pegasusa. Ten jednak odmówił wszczęcia postępowania wyjaśniającego ze względu na znikomy stopień szkodliwości popełnionego czynu dla finansów publicznych, czym pośrednio przyznał, że doszło do naruszenia prawa. Stało się to jednak – uwaga! – dopiero po dwóch latach od złożenia zawiadomienia przez NIK. Pod decyzją podpisał się Piotr Patkowski, ówczesny wiceminister finansów i bliski współpracownik premiera Mateusza Morawieckiego.

NIK – jak wyjawił Kwiatkowski – celowo nie zawiadamiało od razu prokuratury. Z powodów taktycznych: zawiadomienie dotyczące nieprawidłowości w resorcie kierowanym przez Zbigniewa Ziobro musiałoby być skierowane do prokuratora generalnego… Zbigniewa Ziobry. – Dlatego, jeśli rzecznik dyscypliny finansów publicznych potwierdziłby złamanie prawa, wtedy chciałem złożyć zawiadomienie do prokuratury – mówił Kwiatkowski.

Ostatecznie śledztwo zostało wszczęte przez prokuraturę już po zmianie władzy, w lutym tego roku.