Opozycja OK, 01.03.2020

 

Gdzie odejdzie PiS? Trybunał Stanu, pierdel, czy Białoruś

Jarosław Kaczyński w jednym z ostatnich wywiadów powiedział, że nawet jeżeli Andrzej Duda przegra wybory prezydenckie (on już wie, że tak będzie?), rząd Zjednoczonej Prawicy będzie trwałTyle że administrowanie państwem bez Senatu i własnego prezydenta będzie trudne. Nie mówiąc już o wprowadzaniu reform, jakie śnią się prawicowym politykom. Możliwe więc, że obserwujemy właśnie ostatnie miesiące kadencji premiera Mateusza Morawieckiego. Powstaje więc pytanie: co po PiS-ie?

PiS wygrało samodzielnie wybory? Nie do końca…

Na starcie obalmy jeden popularny i nadal żywy mit. O co chodzi? Otóż PiS wcale nie wygrało ostatnich wyborów (a także tych z 2015 r.) samodzielnie. I nie chodzi o zaplecze ekspercie partii. Nie, mamy na myśli to, że Polską rządzi dziś Zjednoczona Prawica, a nie tylko PiS. Ta jest z kolei koalicją. Możliwe więc, że bez Porozumienia i Solidarnej Polski – np. w wariancie, gdyby te startowały bez starszych kolegów z ugrupowania Kaczyńskiego – układ z parlamencie byłby zupełnie inny! Możliwe, że partia Jarosława Gowina nie przekroczyłaby jednak progu wyborczego i jakaś część głosów zostałaby “przepalona”. W praktyce mogłoby to oznaczać, że podział mandatów byłby inny, może nawet korzystniejszy dla opozycji!

Czy zaś rozpad Zjednoczonej Prawicy jest realny? Tak! Dziś najlepiej widać to po ruchach ludzi Zbigniewa Ziobry, którzy ewidentnie grają do swojej własnej bramki. Może nawet doprowadzą do implozji rządu i zostaną rozpisane nowe wybory.

Rząd PO-PSL 2.o.

Powyższe pokazuje jednak przede wszystkim jedno: PiS wcale nie jest tak wszechmocne, jak od paru lat się uważa, i bez koalicjantów może przegrać wybory. Jeśli Zjednoczona Prawica pójdzie do tych rozbita (np. z Solidarną Polską za burtą) zapewne je przegra. Co wtedy?

Dziś opozycja gra do jednej bramki (mimo cyklicznych szturchańców, które jednak mają postać postać koleżeńskich wygłupów, a nie bójki na poważnie). Czy po pokonaniu PiS-u nadal zachowa jedność?

Najbardziej optymalnym rozwiązaniem byłaby chyba ponowna koalicja PO z PSL. Obie partie już ze sobą współpracowały i to przez osiem lat. Do tego nie wchodzą sobie w drogę pod kątem elektoratów – ludowcy stawiają na wieś i może mniejsze miasta, PO to nadal większe miasta. Poza tym mogłyby ciekawie uzupełnić się programowo. Zwłaszcza interesująco pod kątem gospodarczym prezentowały się pomysły partii Władysława Kosiniaka-Kamysza w wyborach z 2019 r. Samo PO też jednak deklaruje niejako powrót do korzeni tj. ponownie wyraźne otwarcie się na przedsiębiorców i ludzi pracujących, a nie elektorat, który marzy tylko o kolejnych programach z plusem w nazwie.

Co zaś z Lewicą? Tu sprawa nie jest przesądzona, będzie zapewne uzależniona od kwestii ułożenia się mandatów, ale to byłby już trudniejszy mariaż. Zwłaszcza przez partię Razem, która nadal kładzie nacisk na pomysły bliższe PiS-owi. Zapewne Włodzimierz Czarzasty stanie przez trudnym wyborem, gdy poznamy wyniki kolejnych wyborów.

Wszytko zależy od wyborów prezydenckich

Snucie takich pomysłów to oczywiście nadal intelektualna zabawa. Wszystko jest teraz po stronie wyborców i tego, na kogo postawią w wyborach prezydenckich. Wybór nie jest mimo pozorów trudny: czy na Dudę, czy na kogoś z opozycji.