Prof. Antoni Dudek: Sprawa Banasia to jeden z największych kryzysów w czasie rządów PiS
Jacek Gądek: – Marian Banaś mówi, że był gotów zrezygnować ze stanowiska prezesa NIK, ale stał się obiektem brutalnej gry politycznej, więc nie zrezygnuje. A więc wojna?
Prof. Antoni Dudek: – To akt oskarżenia pod adresem Prawa i Sprawiedliwości. Opozycja – co jest oczywiste – rozgrywa tę sprawę na swoją korzyść, bo to dla niej wręcz prezent. Kiedy jednak Banaś mówi o brutalnej grze politycznej, ma na myśli to, co stało się wewnątrz obozu rządzącego, z którego sam się wywodzi.
Silna presja i zwolnienie syna z państwowego banku?
Podejrzewam, że chodzi mu właśnie o to, że usiłowano go zmusić, by przed złożeniem rezygnacji wyznaczył na pełniącego obowiązki prezesa NIK Tadeusza Dziubę (byłego posła PiS). I zapewne, aby jeszcze wykonał ileś posunięć kadrowych, co umożliwiłoby PiS-owi rządzenie Izbą do czasu aż się kiedyś uda wybrać nowego prezesa NIK.
Banaś z kolei uznał, że skala tych oczekiwań jest zbyt duża, a jednocześnie boleśnie go uderzono, gdy zwolniono jego syna, Jakuba Banasia, z państwowego banku. Doszedł zatem do wniosku, że musi się bronić. Do podobnego wniosku kiedyś doszedł też Bartłomiej Misiewicz – gdy wypuszczono go z aresztu, to oświadczył, jak bardzo potrzebny jest Rzecznik Praw Obywatelskich i dodawał, że niezależny sąd oczyści go z zarzutów stawianych przez prokuraturę. To też było stanowisko bardzo krytyczne wobec obozu, któremu zawdzięczał karierę.
Dziś to Banaś znalazł się poza – jak mówi się w obozie władzy – rodziną PiS i zaczyna się przed tym PiS-em bronić.
To banał, ale najlepszą formą obrony jest atak, więc można się spodziewać ekshalacji konfliktu?
Z pewnością Banaś będzie bardzo mocno atakowany przez polityków PiS. Obóz władzy będzie uruchamiał – choć nie wiemy, na czym ma on polegać – swój „plan B”. A wtedy Banaś musi reagować. Finalnie dla PiS to może być bardzo krwawa i kosztowna awantura, ale sami ją przecież rozpętali. PiS nie ma na kogo zrzucić winy. Podejrzewam, że PiS mimo to podejmie próby obwiniania opozycji w ten sposób, że będą argumentować: gdyby opozycja poparła zmianę konstytucji, to nie byłoby już sprawy Banasia.
Opozycja korzysta z – jak pan mówi – prezentu?
Grzegorz Schetyna to robi, kiedy kategorycznie mówi, że niczego w konstytucji nie należy teraz zmieniać. Jego komunikat jest taki: męczcie się z tym Banasiem sami. Na końcu pojawi się jednak pytanie: a co z dobrem państwa, skoro Banaś jest taki zły, to może jednak należy go usunąć nawet poprzez zmianę konstytucji?
Schetyna mógłby przecież przy okazji porozmawiać o jakichś innych zmianach w konstytucji – np. przywracających praworządność. PO może postawić publicznie PiS-owi jakieś warunki ws. usunięcia Banasia, ale tego nie robi.
Platforma ma jednak z takimi ofensywami kłopot.
Ma, ale to już jest kwestia talentu politycznego, którym szef największej partii opozycyjnej powinien się zwłaszcza teraz wykazać. Przed Schetyną PiS otworzyło furtkę, by mógł on wyjść i zaprezentować się jak poważny polityk, tymczasem on z tego nie korzysta. A przecież może powiedzieć: PiS jest winne sprawy Banasia, ale my oczywiście pomożemy rozwiązać ten problem, a jednocześnie chcemy np. zmienić zapisy konstytucji o Trybunale Konstytucyjnym i wybrać zupełnie na nowo cały skład TK.
I niech wtedy PiS odpowiada na takie warunki.
Jak wieki to jest kryzys dla PiS?
Sprawa Banasia to jeden z największych kryzysów ponad czterech lat rządach PiS. Szczęśliwie dla PiS została im już tylko jedna kampania wyborcza – prezydencka. Trudno dziś jednak ocenić, na ile sprawa Banasia wpłynie na tę kampanię.
Póki co prezydent Andrzej Duda milczy w tej sprawie. W końcu będzie musiał jednak zabrać głos. Każde zdanie, które wypowie, może mieć znaczenie dla wyborów prezydenckich. Owszem, jego współpracownicy wypowiadają się o Banasiu, że powinien ustąpić, ale prezydent powinien osobiście jeszcze przedstawić jakąś analizę stanu państwa, zwłaszcza jeśli chce być prezydentem przez kolejną kadencję. Prezydent jest przecież strażnikiem konstytucji.
To – paradoksalnie – szansa dla prezydenta?
Tak. Gdyby wyszedł z jakąś inicjatywą, zaprosił liderów wszystkich partii, sam zaproponował zmianę konstytucji, to by zaistniał. Niewątpliwie prezydent grzeje się w cieple sukcesów międzynarodowych jak zniesienie wiz do USA i obecność wojsk NATO w Polsce – w kampanii może się jednak okazać, że nikogo to nie obchodzi. Najwyższy czas, by prezydent zabrał głos ws. Banasia.