Solorz, Polsat, Gawryluk, 10.03.2024

 

Wielka gra Zygmunta Solorza. „Potrafi liczyć pieniądze i wie, że musi się dogadać z ekipą Tuska”

 

– Ten cały szum wokół Gawryluk wygląda na ofertę Solorza dla Tuska. Ja wam pomogę wygrać prezydenturę i dobić Kaczyńskiego, a wy mi pomożecie w zamian zbudować elektrownię atomową w Polsce – kreśli scenariusz ważny polityk PiS.

Pogłoski o tym, że dziennikarka Polsatu może wystartować w wyborach prezydenckich, pojawiły się na początku lutego. Jako pierwszy napisał o tym serwis Polityka Insight. Spekulacje wzmocniła informacja, że Dorota Gawryluk od połowy marca poprowadzi w Polsacie autorski program „Lepsza Polska”. Już sam tytuł wskazuje na polityczną agendę. Gawryluk będzie rozmawiać ze swoimi gośćmi o tym, co trzeba zrobić, by zasypać społeczne podziały i skupić się na wyzwaniach rozwojowych.

– Czy „Lepsza Polska” to ma być wstęp do pani kampanii wyborczej? – pytamy Dorotę Gawryluk.

– Ten program to jest spełnienie moich marzeń. Dojrzałam do tego, by poprowadzić taki program. To będzie wynik moich doświadczeń zdobywanych przez lata – zapala się Gawryluk.

– Ze względu na pani poglądy byłaby pani świetną kandydatką prawicy na prezydenta – zauważamy.

– Ciekawe, że zawsze mi się wyciąga poglądy, a innym dziennikarzom, np. telewizji publicznej, nie. Ich też zapytajcie o poglądy – irytuje się Gawryluk.

– To będzie pani startować czy nie?

– Polityka mnie pociąga, bo zajmuję się nią od lat jako dziennikarka polityczna, ale nie interesuje mnie bycie z drugiej strony – zapewnia Gawryluk.

W grudniu, tuż po powstaniu rządu Donalda Tuska, Gawryluk straciła stanowisko szefowej pionu informacji i publicystyki w Polsacie. Kieruje teraz pionem kanałów tematycznych. Wśród polityków krążyły plotki, że Gawryluk próbowała doprowadzić do spotkania Mateusza Morawieckiego i Joachima Brudzińskiego z liderem ludowców, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, by zmontowali koalicję PiS i Trzeciej Drogi. Dowiedział się jednak o tym Solorz i przestraszył się, że jeśli rząd Morawieckiego nie powstanie, a sprawa wyjdzie na jaw, to będzie spalony w ekipie Tuska. Dlatego uznał, że musi zepchnąć Gawryluk na boczny tor. Dziennikarka zaprzecza takiej wersji wydarzeń.

– Nie uczestniczyłam w organizowaniu spotkań Morawieckiego ani Brudzińskiego. Tego drugiego nawet nie znam. Ktoś mnie przecenia – zapewnia.

Jednak przeniesienie Gawryluk na nowe stanowisko było jasnym sygnałem, że po przegranych przez PiS wyborach Solorz próbuje ustawić się pod nową władzę. Właściciel Polsatu potrzebuje dostępu do polityków, bo od lat robi biznesy na styku z państwem.

31 października 2018 r. ujawniliśmy w „Newsweeku”, że właściciel Polsatu spotkał się z ówczesnym premierem Mateuszem Morawieckim w Świątyni Opatrzności Bożej. Gdy zapytaliśmy o to spotkanie rzeczniczkę rządu Joannę Kopcińską, początkowo zaprzeczała, że do takiej rozmowy w ogóle doszło. Później przyznała, że spotkanie się odbyło i poinformowała, że dotyczyło obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości oraz filmu „Niepodległość”, którego współproducentem był Polsat. Jednak według naszych rozmówców chodziło też o częstotliwości dla Cyfrowego Polsatu i rozłożenie na raty związanej z tym olbrzymiej opłaty na rzecz skarbu państwa. Należąca do Cyfrowego Polsatu spółka Sferia złożyła wniosek w czerwcu 2018 r., a 10 października poprosiła Urząd Komunikacji Elektronicznej o rozłożenie opłaty 1,7 mld zł na 15 rat.

Postępowanie ulgowe w tej sprawie UKE rozpoczął już następnego dnia, ale 12 października prezes urzędu zażądał od spółki Solorza spłaty całej kwoty 1,7 mld zł do połowy listopada. Dwa tygodnie po spotkaniu Solorza z Morawieckim – 15 listopada – Sferia ponownie złożyła wniosek o raty, co automatycznie wstrzymało termin spłaty zaległości. Ostatecznie cała kwota – zgodnie z życzeniem Solorza – została rozłożona na dogodne raty. Wcześniej Solorz dokonał rewolucji kadrowej w Polsat News, kanale informacyjnym Polsatu, co miało być sygnałem, że stacja skręca w prawo. Na czele pionu informacji i publicystyki stanęła wówczas Gawryluk, uznawana za dziennikarkę sympatyzującą z PiS. Po zwycięstwie PiS w wyborach została szefową najważniejszego programu informacyjnego Polsatu, czyli „Wydarzeń”. Ściągnęła do nich Bogdana Rymanowskiego z TVN, który w stacji uchodził za jednego z nielicznych dziennikarzy tolerowanych przez PiS. To jemu wywiadów udzielał prezydent Andrzej Duda.

– Kiedy Dorota została szefową, postanowiła wszelkimi metodami pozbyć się ze stacji bardziej liberalnych dziennikarzy. Z dnia na dzień straciłam programy, które miałam w Polsat News 2. Jechałam na program, moja producentka sprawdziła, że mamy podpisany budżet na kolejny miesiąc, po czym, gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że Dorota wycofała ten budżet – opowiada Dominika Długosz, była dziennikarka Polsatu, dziś w „Newsweeku”. – Dorota nigdy nie odpowiedziała mi na e-maile z pytaniem o przyczyny zdjęcia mojego programu z anteny. Milczenie to była metoda jej komunikacji z pracownikami.

Długosz została przesunięta na funkcję producentki, choć nigdy się tym nie zajmowała, później na wydawczynię, a gdy zaczęła dopytywać, jaką ma przed sobą perspektywę, od jednego z szefów usłyszała: „No wiesz, jak z tobą jest”. Po czym ten sam człowiek wprost przyznał, że ówczesna rzeczniczka PiS Beata Mazurek nie życzy sobie, by Długosz miała program. Kiedy postanowiła odejść z Polsatu, usłyszała od Gawryluk, że „w końcu dojrzała”. Podobne historie opowiadają inni dziennikarze, którzy musieli odejść z Polsatu pod rządami Doroty Gawryluk. W miejsce zwolnionych ściągnięto do Polsatu Marcina Fijołka z prorządowego portalu wpolityce.pl i tygodnika „Sieci”. To on przeprowadzał rozmowy z najważniejszymi politykami PiS, m.in. z premierem Morawieckim.

W czasach Gawryluk zauważalny był wyraźny przechył Polsatu w prawą stronę. Nie była to tak nachalna propaganda, jak w TVP, ale stacja pomijała niewygodne dla rządzących informacje, skupiając się na sukcesach ekipy Morawieckiego. W zamian szerokim strumieniem do Polsatu płynęły pieniądze za reklamy ze spółek skarbu państwa. Jak ujawniła NIK w swoim raporcie, w latach 2017-2021 spółki, w których państwo ma udziały, wydały na reklamę w TVP i Polsacie ponad miliard złotych. W 2015 r. – jak pisała „Wyborcza” – do spółek Solorza popłynęło 16 proc. kwoty, jaką spółki skarbu państwa wydały na reklamę w mediach, a w 2017 r. – już 34 proc. W tym czasie wydatki na reklamę w TVN spadły z 22 do 1,5 proc.

Według naszych rozmówców Zygmunt Solorz lubi mieć wszystko pod kontrolą.

– Kilka lat temu poszła plotka, że Solorz sprzedaje część Polsatu. Toczyły się rozmowy z międzynarodowym koncernem medialnym Bertelsmann – opowiada były wieloletni pracownik stacji. – Oni przyjechali, Solorz pyta, czy mogliby pokazać jakąś ramówkę, co byłoby nadawane w Polsacie. Patrzy, patrzy i mówi: co wy, tu są same amerykańskie filmy. Polacy nie będą chcieli ich oglądać. Gdy kontrahenci wyszli, powiedział do swoich ludzi: „Spisaliście te filmy? Idźcie mi zaraz je kupić”. Potem delegację z Bertelsmanna zaprosił na obiad i między jednym daniem a drugim oznajmił, że tak w ogóle to nie sprzedaje udziałów i nie wie, skąd się ta plotka wzięła – dodaje mój rozmówca.

Innym razem jedna z pracownic ustawiła się w kolejce przed gabinetem prezesa, by zatwierdził plakat reklamujący jakiś firmowy piknik. – To się trochę zmieniło, kiedy prezes trzeci raz się ożenił. Jego małżonka miała ambicje, by zarządzać Polsatem z tylnego siedzenia. To trzecia żona Solorza wpadła na pomysł, by kupić do stacji obraz słynnego malarza Wojciecha Fangora.

– Żona prezesa kazała powiesić Fangora w holu, żeby umilał życie pracownikom. Ale ktoś postanowił obraz zabezpieczyć osłoną z pleksi, no i Fangor spleśniał, bo nie było dopływu powietrza. To się zbiegło z tym, że oczko w głowie prezesa, czyli Fundacja Polsat, organizowała zbiórkę na chore dzieci – wspomina jeden z naszych rozmówców. – W windach w budynku pojawiły się plakaty namawiające do przelewania datków. Jeden z dziennikarzy, wkurzony, że w Polsacie od lat nie było podwyżek, wiedząc, że w windzie są kamery, dopisał na plakacie: „A Fangor?”. Szybko został odsunięty od robienia lajfów, czyli wejść na żywo z Sejmu. Ktoś musiał donieść szefostwu.

List do prezesa w obronie dziennikarza podpisało 200 osób. Przełożony wezwał reportera pod pretekstem rozmowy w sprawie jego powrotu do pracy. Na spotkanie przyszły jednak panie z kadr i zaproponowały rozstanie za porozumieniem stron.

W ostatniej kampanii parlamentarnej Polsat tak bardzo próbował przypodobać się PiS, że tuż przed wyborami zdjęto z anteny program „Kabaret na Żywo. Młodzi i Moralni”. Występowały w nim zespoły Kabaret Młodych Panów i Kabaret Moralnego Niepokoju. Ich liderzy, Robert Korólczyk i Robert Górski, często żartowali z tematów politycznych, w tym partii rządzącej. Bohaterem był m.in. prezydent Adrian. Polsat pokazał pięć odcinków, można było je obejrzeć także w serwisie streamingowym Polsat Box Go. Ale tuż przed wyborami nagle stamtąd zniknęły. Jeszcze w czwartek – przed niedzielną emisją – Robert Górski zapraszał na kolejny odcinek, pisząc na Instagramie: „Oglądajcie, Kochani. Jak zlikwidują ‚Wiadomości’, będziemy mieli monopol na kabaret”, jednak program się nie ukazał. Rzecznik Polsatu Tomasz Matwiejczuk, pytany o cenzurę, tłumaczył w portalu WirtualneMedia, że „stacja nie chce, by jej programy były wykorzystywane przez jakikolwiek podmiot sporu politycznego w toczącej się kampanii”. Jednak po wyborach odcinki „Kabaretu na Żywo” nie wróciły już do internetu.

A to nie był jedyny taki przypadek. Na początku września 2023 r. – jak pisała „Wyborcza” – stacja wycięła kilka politycznych skeczów z odcinka „Letniej Kliniki Skeczów Męczących”. Materiał był nagrywany podczas występu na żywo w Kielcach. Gośćmi byli Kabaret Moralnego Niepokoju, kabaret Nowaki i kabaret K2. Wycięte skecze dotyczyły premiera Morawieckiego, który wymyślił sobie maszynkę na kółkach do drukowania pieniędzy, i Jacka Sasina, który chciał zorganizować park rozrywki dla prawdziwych Polaków pod nazwą PiS-neyland.

Zapytaliśmy Dorotę Gawryluk, czy w „lepszej Polsce”, o którą będzie zabiegać, jest miejsce na cenzurę?

– Ale kto miałby ją wprowadzić? – zapytała zbita z tropu dziennikarka. – Jestem przeciwna cenzurze i zawsze opowiadałam się za wolnością słowa – zapewnia.

– To dlaczego godziła się pani na cenzurowanie kabaretów w Polsacie na finiszu kampanii parlamentarnej? – dopytujemy. Gawryluk przekonuje, że nic nie wie o żadnej cenzurze w Polsacie, mimo że szeroko rozpisywały się o tym media.

– Chodziło o jakieś nieporozumienia wynikającej z braku rozmów, ale ja się tym nie interesowałam, żeby nie być posądzoną o wtrącanie się w sprawy dużej anteny – mówi.

W styczniu Solorz wystąpił z dość osobliwym apelem „o obniżenie poziomu emocji debaty publicznej”. „Apeluję zarówno do wszystkich nadawców, jak i do kierownictwa stacji informacyjnych telewizji Polsat, aby dla dobra naszych odbiorców i całego społeczeństwa w audycjach i kanałach informacyjnych dominowały rzetelność i obiektywizm” – napisał. Jeden z naszych rozmówców, związany niegdyś z Polsatem, śmieje się, że tak się przypadkowo złożyło, że apel właściciela Polsatu zbiegł się z wycofywaniem przez znane firmy ogłoszeń z TV Republika z powodu treści rasistowskich pojawiających się w tej stacji.

– Tak się składa, że firmą, która zbiera reklamy dla TV Republika, jest Polsat Media. A skoro reklam jest mniej, to spółka Solorza mniej zarabia i kółko się zamyka. Solorz potrafi liczyć pieniądze i wie, że jego biznesy zależą dziś od tego, czy będzie potrafił się dogadać z ekipą Tuska. Stąd te zmiany w Polsacie, apele i „Lepsza Polska” pani Gawryluk. W tej telewizji wszystko jest podporządkowane biznesom właściciela, zawsze tak było i będzie – wyjaśnia nasz rozmówca.

Bez zręczności Solorza w układaniu się ze światem polityki nie byłoby zresztą Telewizji Polsat. W pionierskich czasach jego stacja stawiała na czystą rozrywkę, unikała publicystyki. Solorz, jeśli dawał pracę ludziom ze świata polityki, to dbał o zachowanie balansu. Jednym z pierwszych szefów stacji był konserwatywny Wiesław Walendziak, w stacji pojawiał się też Jarosław Sellin. Marek Markiewicz, swego czasu szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, który zapewnił Polsatowi koncesję, obecnie związany z PiS, miał na antenie własny program. Ale w kierownictwie stacji i otoczeniu Solorza nie brakowało też ludzi z drugiego bieguna, choćby kojarzonego ze środowiskiem Aleksandra Kwaśniewskiego Piotra Nurowskiego (zginął w katastrofie smoleńskiej).

W latach 90. w Sejmie mówiło się nawet o Partii Solorza, grupie polityków różnych opcji powiązanych personalnie albo biznesowo z Telewizją Polsat. Właściciel stacji zdawał sobie sprawę, że los jego biznesu jest w rękach polityków, bo to oni decydują o obsadzie stanowisk w KRRiT, która może przedłużyć koncesję. Ale nie musi. – Piotrek [tak do Solorza zwracają się znajomi – red.] płacił politykom coś w rodzaju haraczy. Wiedział, że jeśli nie będzie wtrącał się do polityki, to polityka nie będzie wtrącać się do Polsatu – mówi były wieloletni współpracownik Solorza.

Do czasu. Polityka upomniała się o niego przy okazji afery Rywina. Solorz szukał wtedy pieniędzy na rozwój, bo konkurencja ze strony zagranicznych nadawców rosła. Rozważał sprzedaż mniejszościowego pakietu udziałów. Kandydatem do jego zakupu była Agora. Sprawę zakończyła próba wymuszenia przez Lwa Rywina łapówki od Agory, do transakcji nie doszło.

Dziś Polsat to w sumie kilkadziesiąt kanałów telewizyjnych. A do tego biznesu Solorz dodał telekomunikację i energetykę. Latem 2011 r. zadłużył się po uszy – zastawił nawet biurowiec swojej stacji na warszawskiej Pradze – i za astronomiczną sumę 18 mld zł przejął od państwowych spółek firmę Polkomtel, zarządzającą siecią telefonii Plus i tysiącami jej nadajników. To była największa transakcja tego typu w naszej części Europy, okupiona mnóstwem biznesowych wyrzeczeń. Dług związany z tym zakupem do dziś wpływa na wyniki finansowe imperium Solorza.

Wprowadzanie zasad nowego właściciela w przejętej firmie było dla wielu pracowników zaskakujące. Menedżerowie obecni na pierwszym posiedzeniu zarządu Polkomtelu z udziałem Solorza wspominają, że kiedy na salę weszła pani z lunchem w postaci kanapek, Solorz zapytał, kto za to płaci. – Był przeczulony na punkcie marnowania pieniędzy. Wyjął portfel i zapłacił za kanapkę – opowiada były menedżer firmy.

Założyciel Polsatu od początku miał awersję do finansowego marnotrawstwa. Ludzie, z którymi stawiał pierwsze kroki w telewizji, wspominali, że dopytywał np., czy mocne oświetlenie jest niezbędne i dlaczego faktury za energię są tak wysokie. Przez lata zarządzał stacją ręcznie, codziennie dostawał wyniki pomiarów widowni. A opinie analityków traktował równie poważnie, jak oceny polsatowskich seriali wystawiane przez zaprzyjaźnionych sprzedawców na bazarze przy pl. Szembeka na Pradze, gdzie regularnie chodził na zakupy.

W pewnym momencie wraz z telekomunikacyjnymi aktywami Elektrimu, dawnej spółki handlu zagranicznego, Solorz przejął Zakład Energetyczny Pątnów-Adamów-Konin. Przez lata próbował się pozbyć tej kuli u nogi, bo wiadomo, że produkowana z wielkopolskiego węgla brunatnego energia nie ma przyszłości – w tamtejszych odkrywkach kończą się pokłady węgla. W końcu zdecydował się na ryzykowną grę – przestawienie tej części swojej biznesowej grupy na produkcję zielonej energii.

Wiadomo, że UE wspiera tego typu przedsięwzięcia, ale tu też potrzebna była dobra wola polityków. W grudniu 2022 r. wyszło na jaw, że setki milionów złotych na transformację trafią do pięciu regionów, w tym do Wielkopolski Wschodniej, gdzie operuje PAK. Ale już na Dolny Śląsk, gdzie działa kopalnia Turów, pieniędzy zabrakło. To, że prezesem PAK został Piotr Woźny, wiceminister od cyfryzacji i technologii w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego, a potem także szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska dysponującego pieniędzmi na wsparcie zielonej energetyki, to zapewne przypadek. Albo i nie.

Jeśli telewidzowie zastanawiali się, dlaczego na antenach Polsatu zaczęły pojawiać się programy wspierające zieloną rewolucję w energetyce, to powodem były plany biznesowe właściciela. W 2021 r. w gminie Brudzew na stu hektarach pokopalnianego terenu ruszyła największa w Polsce farma fotowoltaiczna zbudowana przez PAK. Wykorzystując nadwyżki zielonej energii, PAK produkuje wodór, bezemisyjne paliwo przyszłości. Na razie w niewielkich ilościach, z czasem produkcja ma wzrosnąć do 40 ton na dobę. Kilogram tego paliwa na stacjach kosztuje ok. 70 zł, co wystarcza na przejechanie osobowym samochodem zasilanym ogniwem wodorowym ok. 100 km.

Grupa biznesowa Solorza buduje właśnie sieć stacji zasilania tym paliwem. A tankować na nich mają m.in. pojazdy produkowane w należącej do biznesmena fabryce w Świdniku na Lubelszczyźnie. To autobusy o nazwie NESO-bus (Nie emituje spalin i oczyszcza). Pierwsze trafią do Gdańska i Rybnika. Wodorowy łańcuszek za kilkanaście lat może się okazać żyłą złota. Dla dobiegającego siedemdziesiątki Solorza udział w zielonej rewolucji mógłby być zwieńczeniem biznesowej kariery. Wygląda jednak na to, że największe wyzwanie wciąż przed nim.

31 października 2022 r. serwisy informacyjne Polsatu zdominowały wieści z Seulu. Zygmunt Solorz, w towarzystwie ówczesnego wicepremiera Jacka Sasina i Changa Yanga Lee, koreańskiego ministra przemysłu i energii, podpisał tam z korporacją KHNP list intencyjny w sprawie wspólnej budowy na terenie PAK elektrowni jądrowej. Koreański producent reaktorów APR1400 ma pod Koninem postawić dwa takie urządzenia o łącznej mocy 2,8 GW, czyli z grubsza tyle, ile liczyć będzie składająca się z trzech reaktorów siłownia budowana na Pomorzu przez amerykański Westinghouse.

Właściciel Polsatu energią jądrową zainteresował się za sprawą SMR-ów, małych reaktorów, które w Polsce zamierza budować przemysłowiec Michał Sołowow do spółki z Orlenem. Solorz miał dołączyć do tej inicjatywy, ale wicepremier Sasin przekonał go, by związał się z inwestycją największej rodzimej spółki energetycznej, czyli PGE.

Kilka tygodni po podpisaniu w Korei listu intencyjnego resort środowiska wydał inwestorowi tzw. decyzję zasadniczą otwierającą drogę do dalszych prac. – To m.in. badania środowiskowe, przygotowanie studium wykonalności projektu oraz kontynuacja rozmów na temat finansowania inwestycji – mówi Tomasz Matwiejczuk odpowiadający w grupie Polsat za komunikację.

Ten ostatni wątek jest kluczowy, bo do finansowego poskładania projektu droga daleka. Główny biznes Solorza, Cyfrowy Polsat, w 2022 r. wygenerował prawie 13 mld zł przychodów i ok. 3,4 mld zł zysku EBITDA. W 2023 r. wyniki będą słabsze.

Oprócz pieniędzy kapitałem niezbędnym do budowy siłowni jądrowej do spółki z państwowym PGE będą relacje ze światem polityki. A w tym Zygmunt Solorz był zawsze niezwykle skuteczny.

https://twitter.com/marta_mamba/status/1766800356791455874

https://twitter.com/marta_mamba/status/1766807430162215224