Frasyniuk, 27.09.2020

 

Frasyniuk: Starszy mafii Kaczyński będzie rozstrzygał konflikty w grupie przestępczej. Rodzina mafijna górą

Dorota Wysocka-Schnepf, Weronika Fabjańska montaż

 

Władysław Frasyniuk
Jestem bardzo zadowolony, że Kaczyński będzie rozstrzygał konflikty w grupie przestępczej. Zostanie zasypany bieżączką i będzie musiał odpowiedzieć na pytania, czy najpierw zajmujemy się działkami potencjalnego lidera gangu, czy też odwołamy Kotecką, czyli żonę innego aspirującego do stanowiska szefa gangu. Siłą Kaczyńskiego był dystans, z dystansu zdecydowanie lepiej się bić, a bieżączka zabija – mówi „Wyborczej” Władysław Frasyniuk.

Dorota Wysocka-Schnepf: Z jakimi odczuciami obserwował pan te wewnątrzkoalicyjne rozgrywki, którymi władza zajmuje nas przez ostatnie tygodnie?

Władysław Frasyniuk: Normalnie zwykły obywatel nie interesuje się grupą przestępczą, która zapowiada, że będzie do siebie strzelać w ramach rozliczeń. Jeśli obywatel się zastanawia, to raczej nad tym, dlaczego państwo prawa dopuściło do tego, by taka grupa przestępcza funkcjonowała. I jak to jest możliwe, że nagle media nas epatują tym, że mamy się zainteresować, czy jeden odstrzeli drugiego i kto tak naprawdę w wyniku tego konfliktu ma zostać szefem mafii. Pewnie wszyscy byśmy to „zlali”, gdyby nie jeden problem – że ta zorganizowana grupa rządzi naszym państwem. I to nam pokazuje, jak my, obywatele, jesteśmy bezradni. Ta grupa przestępcza uzmysławia nam, że nie ma żadnej instytucji, która by kontrolowała funkcjonowanie państwa. Nie ma prokuratorów, sądów, Trybunału Konstytucyjnego. Można powiedzieć, że nie ma pewności, iż policja będzie reagować tak jak powinna. Jesteśmy w sytuacji, w której wiemy, że część tych przestępców, być może i kryminalnych, powinna stanąć przed Trybunałem Stanu. Wiemy, że grupa jest tak skonfliktowana, że gotowa jest do siebie strzelać. Do tego stopnia, że uznali, że powołają starszego mafii, który będzie rozstrzygał kompetencje sporów między jednym a drugim watażką.

Ten starszy mafii to, rozumiem, Jarosław Kaczyński. I finał tych rozgrywek jest taki, że on ma zostać wicepremierem i szefem komitetu ds. bezpieczeństwa. Spodziewał się pan takiego obrotu wydarzeń?

– Szczerze powiedziawszy, to mnie zaskakuje. Ale z punktu widzenia obywatela to jestem bardzo zadowolony, że Kaczyński będzie rozstrzygał konflikty w grupie przestępczej. Że Kaczyński zostanie zasypany bieżączką i będzie musiał odpowiedzieć na pytania, czy najpierw zajmujemy się działkami potencjalnego lidera gangu, czy też odwołamy Kotecką, czyli żonę innego aspirującego do stanowiska szefa gangu. Bieżączka zabija. Siłą Kaczyńskiego był dystans, z dystansu jest zdecydowanie lepiej się bić. Trzymam kciuki, że ten najbardziej ulubiony przez nas, a zwłaszcza przez opozycję, gangster Jarosław wejdzie do środka gangu i będzie musiał zająć się bieżączką.

A to nie jest dla niego upokarzające? W końcu „tylko” wicepremier dla człowieka, który de facto rządzi całym państwem?

– Kompletnie nie przejmuję się prestiżem gangsterów, którzy dewastują państwo prawa i powodują, że wszyscy żyjemy w poczuciu niepewności i braku perspektyw jutra. Na razie dociera do mnie informacja, że po to, by zaspokoić swoje apetyty, podnoszą wszystkie możliwe podatki i oskładkowują ZUS-em wszystko, co się rusza. To jest dla mnie problemem. A nie to, czy gangster ma na imię Jarek, Krzysiu czy Władek.

No ale będzie go obowiązywała podległość służbowa i też chyba rano trzeba wstawać do pracy w takiej sytuacji, to nie jest w stylu Jarosława Kaczyńskiego.

– Wie pani, on jest trochę jak Pershing, to znaczy on będzie na swoich własnych prawach i wszyscy wiedzą, że dopóki ktoś nie zdecyduje się, żeby go odstrzelić, to jego głos będzie decydujący. Mówiąc zupełnie uczciwie, uważam, że to jest dobra dla nas, obywateli, informacja. Powtarzam – bieżączka zabija. Kaczyński straci tę perspektywę, z której mógł planować pewne przedsięwzięcia, mógł zaganiać tych posłów opozycji z jednej łąki na drugą łąkę, jak te gęsi tak przepędzać ich, teraz już mu tego czasu na budowanie strategii po prostu zabraknie.

I będzie mu podlegać m.in. Ministerstwo Sprawiedliwości, czyli będzie trzymał Zbigniewa Ziobrę na smyczy, tak to należy rozumieć?

– Myślę, że on będzie człowiekiem, który będzie rozstrzygał spory, on nie będzie zajmował się tylko i wyłącznie wpływami Ziobry. Przerażające jest to, że on ma mieć ten przywilej decydowania, komu i ile się należy. Mówiąc krótko, na naszych oczach trwa debata i my w niej uczestniczymy, że oto Kaczyński będzie decydował, jaka część państwa będzie własnością Ziobry, a jaka część państwa będzie własnością Morawieckiego. I nie do końca wiemy, czy też będzie decydował o tym, jaka część tych przepływów będzie trafiać do prywatnych kieszeni. To jest martwiące i to mówię zupełnie na poważnie.

A kto tu jest górą po tych negocjacjach?

– Mafia.

Kto?

– Rodzina mafijna jest górą.

Sądzi pan, że oni będą w stanie w ogóle ze sobą współpracować po tym wszystkim, co zostało powiedziane w ostatnich tygodniach, czy prędzej czy później dojdzie do kolejnej awantury?

– Co mnie obchodzi, kto szybciej do kogo strzeli. Problem polega na tym, że po drugiej stronie mamy infantylną grupę ludzi, którzy kompletnie nie reagują na to, co się w państwie dzieje. Mamy opozycję, która nagle nie wiadomo dlaczego postanowiła trzymać stronę starszego zakonu, czyli najstarszego mafioza Jarosława. Kompletnie nie rozumiem zachowania w opozycji, która w Sejmie mogła się wstrzymać od głosu i powiedzieć, że życie fretki ich bardzo interesuje, że to czy nasze krowy będą jedli muzułmanie czy żydzi, to jest niezwykle dla nich ważne, ale oni się wstrzymali od głosu tylko i wyłącznie z tego powodu, że tryb przeprowadzania tej ustawy jest trybem niedemokratycznym. Gdyby ta ustawa upadła, to ktoś do kogoś musiałby strzelić, a tak to wor zakonu, czyli główny Jarosław, otrzymał niespodziewane wsparcie z naszej strony.

Czyli lepiej dla opozycji byłoby, gdyby przygotowała sobie popcorn i obserwowała, jak się sami ze sobą gryzą, a nie aktywnie działała, np. zgłaszając wotum nieufności wobec Ziobry?

– Może lepiej byłoby, gdyby opozycja poszła do pana marszałka Grodzkiego i zapytała, co zrobić, bo ten od razu by powiedział: to nie nasza wojna. Niech oni się strzelają. Lepiej byłoby, gdyby opozycja siadła, zastanowiła się i porozmawiała, jaką przyjąć strategię. Bo ja już nie mogę patrzeć na te żenujące obrazki – wczoraj fantastyczny człowiek, członek Platformy Obywatelskiej, polityk, poseł, płakał, że on ostatni raz głosował w takim trybie. Ja mam dość tych żenujących scenek pt. „pomyliliśmy się, nie doczytaliśmy, unieśliśmy się wrażliwością naszych pustych portfeli i w związku z tym zagłosowaliśmy za kasą dla siebie”. Jest coś żenującego po naszej stronie i martwię się, że jak padnie ten strzał celny i ten główny mafiozo się odstrzeli i zacznie być totalna wojna, to po naszej stronie nie będzie kogoś, kto będzie w stanie tym zarządzać. Nie będzie człowieka, który rozprawi się z tym gangiem.

Czy to odstrzelenie i totalna wojna w języku politycznym będzie się równało przedterminowym wyborom?

– Nie, dlatego że wszyscy wiemy, że najważniejsze jest posiadać narzędzia, które pozwalają zawłaszczać to państwo. Wszyscy wiemy i Jarosław Kaczyński też wyciągnął wnioski z poprzednich rządów, że bez znaczenia są kompetencje. Ważne, żeby nasi. Jak jest takie myślenie, to się nie oddaje władzy. I się nie ryzykuje przedterminowymi wyborami. Wiemy, że oni się dogadają i że być może będą różne jeszcze konflikty, ale ważne jest, by mieć wpływ na zasób swoich własnych portfeli. Ważne, by decydować o tym, kto jest prezesem, a kto sprzątaczką w firmie, którą zarządzamy. I kto będzie mógł kooperować z państwową firmą, a kto od tych profitów zostanie odstawiony na bok.

I ważne też jest, dla Polaków na pewno, że tymczasem odnotowaliśmy kolejną rekordową liczbę zakażeń koronawirusem przy kolejnej niewielkiej liczbie przeprowadzonych testów, a na ten temat ze strony najważniejszych polityków nie słyszymy zbyt wiele.

– To jest kolejna przykra informacja. Opozycja uznała, że do problemów fretek i bydła dołożymy problem koni, które ciągną wozy nad Morskie Oko, a nikt nie zastanawia się nad sytuacją gospodarczą i tymi wykresami, które mogą spowodować, że za chwilę znowu stanie jakaś część gospodarki. To jest zagrożenie. Dzisiaj w bankomatach wciąż wypadają te nowe dwustuzłotowe dodrukowane banknoty, a nikt nie zastanawia się, kto i kiedy spłaci kredyt, który zaciągają ci, którzy rządzą państwem. Ja mam w ogóle wrażenie, że ta debata o ustawie o ochronie zwierząt pokazuje, że nie ma osób, które by wzięły na siebie odpowiedzialność za państwo. Bo jednak w takiej debacie to jest nie tylko tryb, nie tylko wrażliwość na zwierzęta, ale zasadnicze pytania: A jaka część polskiej gospodarki opiera się na hodowli tych zwierząt? A co oznacza w przyszłości dla budżetu państwa likwidacja tej czy innej działalności gospodarczej? Ryzyko polega na tym, że jutro Jarosław Kaczyński będzie jechał do Krakowa i zobaczy ciężarówki, które blokują mu drogę, i powie: ale dlaczego ten przemysł ciężarówkowy ma funkcjonować, może go lepiej zamknąć, a przy okazji środowisko będzie się lepiej czuło. A towary będziemy wozili busikami, które mniej zagracają polskie drogi. To jest ryzyko i opozycja w ogóle w tej sprawie zamilkła. Przeciwnie – znowu wysyła żenujący sygnał pt. „my jesteśmy zwolnieni od myślenia, bo za nami Grodzki i Grodzki pomyśli, naprawi, przeprowadzi”. Być może tu jest taki wniosek, żeby zlikwidować Sejm, a nie Senat. Bo Senat całkiem sensownie funkcjonuje.

 

 

wyborcza.pl