Maziarski, 24.05.2020

 

CBA częścią sztabu wyborczego PiS

CBA częścią sztabu wyborczego PiS

 

W państwie mafijnym organa ścigania uczestniczą w kampanii wyborczej rządzących.

Ledwie Koalicja Obywatelska zgłosiła zamiar wystawienia w wyborach prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, a już dowiadujemy się, że CBA przejmuje śledztwo w sprawie pęknięcia rury pod dnem Wisły. Zamysł jest oczywisty: oczernić kandydata opozycji i groźnego konkurenta Andrzeja Dudy, wmawiając opinii publicznej, że Trzaskowski ponosi jakąś odpowiedzialność za bliżej nieokreślone nieprawidłowości związane z katastrofą.

Oczywiście nie bardzo wiadomo, o jakie zarzuty może chodzić – śledczy pewnie sami jeszcze tego do końca nie wiedzą. Wiedzą jednak, że zbliżają się wybory, a notowania Andrzeja Dudy lecą na łeb, na szyję i coś szybko trzeba na to poradzić.

Z całą pewnością mają też świadomość, że efekt będzie taki sam, jak w przypadku sławetnego „audytu” rządów PO-PSL, który ogłoszono i wielkim hukiem. Skończyło się na… no właśnie, na czym? Ktoś coś?

Albo wielka „afera VAT-owska”, której nie było. Albo afera Amber Gold, której mimo wysiłków nie udało się powiązać ani z PO, ani personalnie z rodziną Donalda Tuska.

Jednak rządzący nie zamierzają stawiać Trzaskowskiego przed sądem, a nawet jeśli, to zdają sobie sprawę, że ewentualny proces będzie się ciągnąć miesiącami albo wręcz latami i skończy się uniewinnieniem. Chodzi tylko o to, by zagrać tą kartą w kampanii wyborczej i „grzać” temat w propagandowych tubach zwanych „mediami narodowymi”. W państwie mafijnym wszystkie służby państwa, realizują polityczne cele wyznaczone przez ojca chrzestnego – a zatem w kampanii stają się częścią sztabu wyborczego PiS.

Znakomicie opisał to węgierski socjolog Bálint Magyar w słynnej książce „Anatomia państwa mafijnego”. Warto tu zacytować obszerny fragment opisujący funkcjonowanie organów ścigania w czasie kampanii. Węgrzy już mają to za sobą, widzieli na własne oczy, jak ten system  działa, my zaś dopiero poznajemy, czym jest „Budapeszt w Warszawie”. Oddajmy głos Magyarowi, który w rozdziale „Prokuratura jako element sztabu wyborczego” poświęca uwagę działaniom prokuratury kryminalizującej politycznych rywali rządzącej partii Fidesz:

„Jest to praktyka od dawna stosowana, nieraz wszczynano postępowanie wobec politycznych przeciwników Fideszu. Prokuratura wybierała w kampanii wyborczej odpowiedni moment, by przekazać fideszowskiej prasie informacje rujnujące ich wizerunek, jednocześnie kwalifikując postępowanie jako tajemnicę państwową, żeby oskarżeni nie mogli się publicznie bronić. W niektórych przypadkach przekazywano opinii publicznej informacje o tymczasowym aresztowaniu, nałożeniu aresztu domowego czy publikowano fotografie oskarżonych wprowadzanych na salę rozpraw. Akcje były dobrze skoordynowane w czasie, choć same sprawy ciągnęły się latami bez ogłoszenia wyroku, a do ich upubliczniania dochodziło w trakcie kampanii wyborczych.

Selektywne ściganie przestępców jako narzędzie kampanii wyborczej może dotykać zarówno ludzi niewinnych, jak i przestępców, a także osoby, które są winne wykroczeń znacznie mniejszego kalibru niż te zawarte w oskarżeniu. Znaczna część spraw albo nie znajdowała finału na sali sądowej, albo kończyła się uniewinnieniem. Tyle że wzięte na celownik osoby już zostały zdyskredytowane.

W takich akcjach prawdziwym celem nie było wymierzenie sprawiedliwości ani pozbawienie wolności osób winnych popełnienia przestępstwa, lecz ich wyeliminowanie ze sceny politycznej albo/i zdyskredytowanie reprezentowanych przez nie partii politycznych”.

Dziś pisowska służba realizuje w kampanii wyborczej takie samo zlecenie polityczne, próbując „przykleić” Trzaskowskiemu odpowiedzialność za coś (dokładnie nie wiadomo za co) w związku z katastrofą budowlaną pod dnem Wisły.

Swoją drogą zabawne, że robi to ta sama sitwa, która prowadząc uprzednio kampanię wpakowała w Smoleńsku na brzozę tupolewa z prawie 100 pasażerami. Gdy się ma coś takiego na sumieniu, lepiej jest nie tykać wątku odpowiedzialności za katastrofy.

 

koduj24.pl