Pa, pa demokracjo, witaj dyktaturo! Pa, pa dyktaturo, witaj Kidawo!
Nie chcę dyktatury liderów, wielkich przywódców, chcę porządnego praworządnego administratora.
Nie wydaje mi się, by epidemia wywołała jakieś radykalne zmiany w postrzeganiu świata, jaki mamy. Te zmiany już się dokonały, zwłaszcza w polityce. Nikt ich nie odtrąbił, mało kto zauważył.
Wielu ubolewa dziś bowiem nad upadkiem demokracji. Niepotrzebnie. W Polsce od dawna nie ma już demokracji. Od 2015 roku była skutecznie, z błogosławieństwem wyborców, rozmontowywana. Dziś mamy de facto pełną jednoosobową dyktaturę. Słyszę utyskiwania na łamanie prawa, znieważanie Konstytucji, bezprawne działania rządu i pani marszałek. Nic podobnego się nie dzieje. Żyjemy już od jakiegoś czasu w systemie, w którym prawo stanowi wola dyktatora, a praworządnością jest bezwzględne wobec niego posłuszeństwo, co – jak obserwujemy – wielu przychodzi z wielką łatwością.
„Dobra zmiana” przyniosła nam radykalnie inne rozumienie prawa i sprawiedliwości. W teorii nazywa to się decyzjonizmem, co jest przeciwieństwem „imposybilizmu prawnego”, na który Kaczyński narzekał już wiele lat temu. I go pokonał, przy udziale wielbiących dyktatora rzesz. Prawa i Konstytucja ograniczają, demokracja jest systemem uciążliwych procedur i debat. Na szczęście już się go pozbyliśmy, nie tylko członkowie, ale i wyborcy PiS to doskonale rozumieją, tak jak nie rozumieją, czym jest demokracja i nie chcą jej. Żyli pod butem sekretarzy partii, potem pod butem biskupów, teraz pod butem Prezesa i biskupów, co traktują zapewne jako rodzaj pluralizmu.
Życie pod butem (silnego przywódcy) jest fajnym życiem, bo nie trzeba podejmować żadnych decyzji ani niczego rozumieć, co najwyżej brać czasem udział w plebiscycie na lidera (zwanego prezydentem), który wpisuje się w tę samą logikę, którą ufundował nam prezes. Prezydent musi być przywódcą! Opozycja musi mieć przywódcę!
A ja nie chcę żadnego przywódcy, chcę kogoś kto będzie w pocie czoła (a nie w mediach) pracował nad odbudowaniem instytucji demokratycznych, nad kulturą wolności i debaty. Chcę, żeby był jednym z nas: nie showmanem, nie narcyzem, nie faszystą, nie cieniem biskupów.
Jednak logika wymyślona przez prezesa staje się coraz bardziej wszechogarniająca. Lud chce lidera, co najmniej takiego jak Kaczyński: Tylko Szymon! Tylko Bosak! Tylko… Kidawa? Skąd! Nie ma jaj, nigdy nie stanie się Kaczyńskim, do której to roli pretendują wszyscy inni. A w mojej opinii, tylko Kidawa jest szansą na przywrócenie demokracji, politycznej kultury konsensusu, zdrowego rozsądku i troski. Tylko ona nie staje w szranki gry, zwanej szukaniem lidera, który pokona prezesa. Nie chcę dyktatury liderów, wielkich przywódców, chcę porządnego praworządnego administratora.