Tamara Olszewska, 10.08.2020

 

Dzisiaj Białoruś, a jutro my?

Dzisiaj Białoruś, a jutro my?

 

Po wczorajszych wyborach prezydenckich na Białorusi wybuchły zamieszki. Tysiące Białorusinów nie uwierzyło w wygraną Łukaszenki, uznając, że wybory zostały sfałszowane. Nie powiem, z przerażeniem patrzyłam, na to, co dzieje się na ulicach miast, brutalne działania milicji w Mińsku, która zastosowała „specjalne środki” przeciwko protestującym. Jednak nie wszędzie było tak ostro. W miejscowościach Żodzino i Baranowicze milicja i OMON odmówiły rozbijania demonstracji i złożyły tarcze na ulicy.

Łukaszenko niszczył swoich rodaków przez 26 lat i nie wiadomo, co będzie dalej. Nawet jeśli tym razem się nie wywinie, trzeba pamiętać, że Białorusini czują na plecach oddech Putina. Wszyscy pamiętamy dobrze, co zrobiła Rosja, gdy Majdan obalił prorosyjskiego przywódcę. Czy teraz będzie inaczej, czas pokaże. Jedno jest pewne, bez pomocy demokratycznego świata Białoruś sobie nie poradzi.

Już teraz widać reakcję na wydarzenia w Mińsku i innych miastach. Politycy, media, zwykli, szarzy obywatele, nie mówią o niczym innym niż o wydarzeniach z wczorajszego dnia. To, co tam się dzieje, poruszyło nawet serca naszego obozu rządowego. Andrzej Duda wraz z prezydentem Litwy wystosowali list do władz, w którym apeluje o pełne uznanie i przestrzeganie podstawowych standardów demokratycznych i wezwali do „powstrzymania się od przemocy i respektowania podstawowych wolności, praw człowieka i obywatela”. Premier Morawiecki zwrócił się o jak najszybsze zwołanie szczytu Rady Europejskiej, bo przecież „Musimy solidarnie wesprzeć Białorusinów w ich dążeniu do wolności”. Hm…

Może coś jest ze mną nie tak. Może popełniam wielki błąd, ale nie mogę i nie potrafię odsunąć od siebie pewnej refleksji i odniesień do tego, co mamy dzisiaj, na własnym, polskim gruncie. Nie potrafię skupić się tylko na tragedii Białorusinów, ich przebudzeniu i podjęciu wreszcie skomasowanych działań, których celem życie w państwie, gdzie główną rolę pełnią zasady szeroko pojętej, demokracji.

Patrzę na oburzenie naszych władz, ich troskę o naszych sąsiadów zza wschodniej granicy i co widzę? Polską policję, która sprzedała się za kasę i dowali każdemu, kogo palcem wskaże jej PiS. Widzę tę drobną dziewczynę nad którą pastwi się jakiś funkcjonariusz w cywilu, wyłapywanych uczestników protestu w obronie Margot, już po zakończeniu spotkania i rozwożonych po okolicznych komisariatach. Widzę tego starszego pana, legitymowanego tylko dlatego, że ma koszulkę z napisem „Konstytucja”. Widzę tę opieszałość w prowadzonych sprawach, w których ofiarami są ci, broniący polskiej demokracji, a ich kaci śmieją im się prosto w twarz, bo przecież prokurator Ziobro ich obroni. Widzę przyzwolenie obozu rządzącego na akty nienawiści i agresji, przejazdy furgonetek ze skandalicznymi napisami, chwalenie się „strefami wolnymi od LGBT”, na marsze osiłków, którzy mają zupełnie spaczone rozumienie, czym jest polskość i patriotyzm.

Naprawdę, ten premier, ten prezydent, ta partia rządząca ma prawo teraz dyszeć z oburzenia i nazywać siebie strażnikami demokracji? Może sobie pozwolić na szastanie wielkimi słowami o wolności i prawach obywatelskich? Ci, którzy prowadzą nas coraz szybciej w stronę wyznaniowego państwa autorytarnego mówiąc to, co mówią, wysyłając oczekiwania, by Europa i świat bronił Białorusinów przed Łukaszenką, swoją postawą wobec własnych obywateli, pokazują ile te deklaracje faktycznie znaczą. Pokazują ich mocno ironiczne, pełne hipokryzji, zabarwienie i dla mnie to jest żałosne.

Powtarzam, Łukaszenko niszczył swój kraj od 26 lat. Orban robi to z Węgrami od 10 lat, a prezes Kaczyński zalicza już piąty rok. Cała ta „Trójca” wypłynęła na społecznym niezadowoleniu, obietnicach socjalnych, budowaniu teorii spiskowych o wrogach zewnętrznych oraz wewnętrznych, którzy się czają, wyczekując na odpowiedni moment, by dowalić, wykluczyć i zniszczyć wspólnotę narodową. Lud najpierw uwierzył i nawet nie zauważył, gdy nastąpił ostry skręt w kierunku autorytaryzmu. Opozycja zlekceważyła tych panów, licząc, że łatwo sobie z nimi poradzi, a okazało się, że to oni nieźle swoich oponentów porozstawiali po kątach.

Dzisiaj Białoruś próbuje walczyć o swój honor, godność i prawa obywatelskie. Czy i my będziemy czekać tyle lat, by zatrzymać marsz prezesa ku realizacji najgorszych, polskich koszmarów?

Dzisiaj jestem sercem i duszą z Białorusinami, ale nie mogę się uwolnić od myśli, że mamy ten sam problem do rozwiązania, że tracimy czas i za chwilę znajdziemy się w przysłowiowej, czarnej……

Fakt, teoretycznie mamy lepszą sytuację bo przecież do Białorusi i Węgier nam jeszcze dość daleko, za nami stoi UE, ale czy faktycznie to wystarczy, by czuć się w miarę bezpieczniej?

 

koduj24.pl