Eliza Michalik, 20.02.2020

 

Pisowska wojna na górze

Pisowska wojna na górze

 

Czy ktoś uczciwy powie jeszcze, że to nie wygląda jak walka gangów?

Oczywiście, tylko odpowiednie służby wiedzą, co tam jest pod spodem: pod zatrzymaniem Tomasza Kaczmarka (agenta Tomka), wejściem CBA do siedziby NIK i nękaniem syna Mariana Banasia i jego córki i pod wkroczeniem NIK do Prokuratury Krajowej. Ale dla obserwatora z zewnątrz to jest Bantustan. Całkiem już jawny. Państewko, Republika Kolesi czy też bananowa lub – jak kto woli – państwo w państwie.

– „Takie działanie organów ścigania jest bez precedensu, bowiem oznacza możliwość naruszenia niezależności konstytucyjnego, naczelnego organu kontroli państwowej” – słusznie pisze Banaś do Elżbiety Witek, marszałkini Sejmu. Ale agenci CBA zabrali się nie tylko za szefa NIK, ale i jego dzieci – Biuro przeszukało mieszkanie jego córki oraz pokój hotelowy i samochód syna.

Od dawna w Polsce panuje dość powszechne przekonanie, że najważniejsze sprawy na szczytach władzy rozgrywa się hakami, że nikt już nie zwraca uwagi na umiejętności, doświadczenie i kompetencje, bo liczy się tylko to, kogo znasz, pod kogo jesteś „podczepiony”, ale nade wszystko, kto ma na ciebie jakie haki.

Przy czym musisz być, szanowny Czytelniku świadom, że istnienie haków nie jest, wbrew pozorom, okolicznością utrudniającą ci karierę, a wręcz przeciwnie: spowoduje jej prędki i błyskotliwy rozwój. Jeśli są na Ciebie haki, jeśli piłeś, ćpałeś, zdradzałeś notorycznie żonę, masz dziwne lub niebezpieczne upodobania seksualne lub skłonność do hazardu albo najlepiej wszystkie te przypadłości równocześnie, świat stoi przed Tobą otworem. Może nie wszędzie, może nie w  bardziej cywilizowanych krajach, ale w Polsce – możesz być ministrem, premierem, szefem NIK, CBA, NBP, Instytutu Sztuki Filmowej i czego tylko chcesz. Nie ma stanowiska, które nie byłoby w Twoim zasięgu i nie ma kasy, której nie mógłbyś przytulić.

Polska polityka od dawna opiera się bowiem na feudalnej zależności i folwarcznym, znanym i praktykowanym od XVI wieku systemie zarządzania: pan (który zawsze jest jeden) rządzi, a fornale słuchają i posłusznie wykonują polecenia. Najgorzej mają rzecz jasna chłopi, którzy właściwie na to wszystko pracują. Jedyna różnica polega na tym, że w XVI-wiecznym folwarku o twojej pozycji decydowało urodzenie, a w XXI wieku to, czy są na Ciebie haki. Jeśli są, to dobrze, a im więcej, tym jesteś bardziej idealnym kandydatem do awansu. Wiadomo, że się nie postawisz, nie będziesz pyskował ani zadawał głupich pytań, boczył się czy odmawiał wykonywania poleceń, zrobisz wszystko, co ci się każe w milczeniu i dokładnie. Masz za wiele do stracenia, żeby się stawiać, a i najczęściej wcale tego nie chcesz. Bo co ci przyjdzie ze stawiania się? Dorobisz się biedy, garba i bycia na celowniku policji politycznej i państwowych instytucji?

Dokładnie z tych samych powodów człowiek, na którego nie ma haków, nie nadaje się na żadne państwowe stanowisko. Istnieje bowiem domniemanie, że: nie będzie się słuchał, wykonywał poleceń, będzie zadawał pytania, miał wątpliwości i kręcił nosem. A kogo jak kogo, ale takich nam tu teraz w Polsce nie potrzeba.

Żarty żartami, ale fakty są takie, że to, co dzieje się w Polsce nie nosi już nawet pozorów demokracji. Mogę pokpiwać, w ramach samoobrony i higieny psychicznej, posługując się czarnym humorem, ale prawda jest taka, że wygląda to na jawną wojnę na górze, czyli walkę na śmierć i życie wpływowych polityków, bez żenady wykorzystujących swoje państwowe stanowiska i uprawnienia do niszczenia przeciwników. Nie w takim państwie chciałam żyć i nie na takie państwo się pisałam i mam wrażenie, że większość zwolenników PiS także nie.

W czasach prohibicji na amerykańskich ulicach trwały otwarte wojny gangów, strzelaniny i zabójstwa były na porządku dziennym. Wiadomo było, że wielu policjantów siedzi w kieszeni mafii, więc strach było pójść do kogoś na skargę, no i wiadomo było, że wielka machina państwowa też uwikłana jest w szwindle.

Dziś w Polsce klimat jest bardzo podobny: im bliżej do wyborów prezydenckich, tym bardziej jawna, bezczelna i nie zważająca na dobro społeczne czy choćby wstyd przed opinią publiczną i tym bardziej krwawa zaczyna być walka o wpływy, które dziś ustanowione przetrwają kolejnych kilka lat. Dla nas, obywateli nie ma w niej wygranych. Zwycięzcy będą przecież największymi kanaliami wszechczasów, a przegrani szubrawcami i nieudacznikami. I nawet jeśli rację mają ci, którzy twierdzą, że cała afera z Banasiem jest po to, żeby przykryć środkowy palec Joanny Lichockiej, to i tak niczego nie zmienia. Jedynym ratunkiem jest już tylko urna wyborcza.

 

koduj24.pl