Pieniądze z UE, 21.07.2020

 

Polsce grozi odebranie pieniędzy z UE? „Jest zapis o praworządności. Praktyka pokaże jak niebezpieczny”

 

Po raz pierwszy w historii UE poszanowanie praworządności będzie decydującym kryterium przy wydatkach budżetowych – czytamy w oficjalnym w komunikacie Charlesa Michela, szefa Rady Europejskiej. Zupełnie co innego po szczycie w Brukseli twierdzi premier Mateusz Morawiecki, który już kilkukrotnie od rana powiedział publicznie, że takiego powiązania nie ma. O co zatem chodzi? Wyjaśnia dr hab. Kamil Zajączkowski z Centrum Europejskiego UW.

Łukasz Kijek: Czy to, co mówi premier Morawiecki, że kwestia praworządności została odłożona i nie jest problematyczna dla Polski, to prawda?

Dr Kamil Zajączkowski, Centrum Studiów Europejskich: Szczyty europejskie tradycyjnie kończą się tym, że każda ze stron uznaje, że porozumienie kończy się sukcesem. Charles Michel jasno mówi, że zapisy o powiązaniu praworządności z budżetem są w konkluzjach, a premierzy Polski i Węgier mówią, że powiązania budżetu UE z praworządnością nie ma. Diabeł tkwi w szczegółach.

Czyli?

Prawda leży po środku. Zrobiono manewr, który był do przewidzenia, czyli z pierwotnego pomysłu powiązania praworządności ze sprawami finansowymi wyjęto konkretne przepisy, które mogły spowodować np. węgierskie weto. A zatem rozmyto kwestie karania za łamanie praworządności.

Czyli przepis jest, ale mało kogo martwi? Zwłaszcza tych, którzy powinni się martwić?

Przepis jest na papierze i to jest na pewno zwycięstwo np. przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela, natomiast de facto jaki on jest, to wszystko wyjdzie w momencie, gdy trzeba będzie go użyć. Reasumując – przepis jest, ale dosyć ogólny, rozmyty i nie wiemy jak będzie używany w praktyce. Dopiero właśnie ta praktyka pokaże jak może to być dla Polski i dla rządu niewygodne.

Decyzje Komisji Europejskiej w sprawie praworządności, czyli na przykład zawieszanie wypłat z budżetu UE będzie wymagało zatwierdzenie przez co najmniej 15 z 27 krajów Unii obejmujących 65 proc. ludności UE. Z czego zatem cieszą się premierzy Polski i Węgier?

O to im właściwie chodziło. Im więcej państw, im wyżej ten próg, tym trudniej jest podjąć taką decyzję o uruchomieniu procedury karania za łamanie praworządności. A poza tym nie do końca szczegółowo określono warunki, jakie muszą zostać spełnione, żeby został uruchomiony proces na przykład zawieszenia wypłat z budżetu UE w związku z naruszeniem praworządności przez dany kraj. Ten system warunków został mocno rozmyty. Ponadto skupiono się na takich kwestiach, jak właściwe zarządzanie funduszami. Punkt ciężkości został przesunięty z kwestii, o których mówiło się na przykład w kontekście Polski i Węgier, na kwestie związane z prawidłowym zarządzaniem funduszami, takie jak np. walka z korupcją itd. To na tym właśnie polega rozmycie tych przepisów.

Premier Morawiecki mówiąc, że nie ma powiązania wypłaty środków z UE z praworządności mówi prawdę?

Każda ze stron interpretuje konkluzje szczytu tak, żeby było to dla niej korzystne. W ostatecznym tekście kwestie praworządności są wyraźnie wspomniane, natomiast są one rozmiękczone. To co mówi Morawiecki z Orbanem, oznacza według nich, że ten przepis znalazł się w oficjalnym dokumencie, ale w praktyce politycznej będzie bardzo ciężko go zastosować.

Ktoś kogoś tutaj ograł?

Ten kompromis jest wywalczony po bardzo długich dyskusjach, bo one przecież nie trwały od kilku dni. Dobrze, że go osiągnięto, ale ten kompromis uwypuklił bardzo mocne, coraz ostrzejsze podziały w UE. Nikt nie jest zwycięzcą, bo na kilku płaszczyznach mamy wykopane głębokie rowy. Teraz jest pytanie, czy uda się je zasypać w najbliższych miesiącach.

Mamy coraz bardziej wyraźną Europę dwóch prędkości. Jaka jest pozycja Polski we wspólnocie?

Podczas tego szczytu premier Morawiecki przyjął zupełnie inną taktykę. Głównym rozgrywającym spośród Grupy Wyszehradzkiej był Orban i to on grał pierwsze skrzypce. Ostatecznie mało się mówi również o tym, że to finalne porozumienie jeśli chodzi o Fundusz Odbudowy i Wieloletnie  Ramy Finansowe, to był efekt porozumienia francusko-niemieckiego sprzed wielu tygodni. A zatem pomimo silnego oporu takich krajów jak Polska, Węgry, czy Holandia, to właśnie projekt francusko-niemiecki ostatecznie został fundamentem ostatecznego porozumienia.

 

 

gazeta.pl