Czy Niemcy uratują Europę?

Berlin ma słuszny pomysł. Międzynarodowi partnerzy i wewnętrzne wsparcie są znacznie mniej pewni – pisze prof. Timothy Garton Ash.

Czy Niemcy uratują Europę?

Parę dni temu miałem sen. Śniło mi się, że latem 2030 roku siedziałem na plaży i wspominałem, jak to Niemcy uratowały Europę.

Kanclerz Niemiec wynegocjowała europejski pakiet naprawczy po kryzysie związanym z epidemią Covid-19 w 2020 roku, z dużymi dotacjami i pożyczkami mającymi pomóc ciężko doświadczonym gospodarkom południowoeuropejskim, korzystając ze wspólnych europejskich kredytów. Niemcy podtrzymały konstruktywne stosunki między UE a Wielką Brytanią po brexicie, pomogły obywatelom Polski i Węgier w obronie liberalnej demokracji, pokrzyżowały szyki Władimirowi Putinowi dzięki poważnemu zaangażowaniu się we wspólną europejską politykę energetyczną, wykorzystały uprawnienia regulacyjne UE do kontrolowania Facebooka, wypracowały wspólną strategię wobec Chin i stały się wiodącym w świecie przykładem nowego zielonego ładu Europy.

(…)

Bohater środka pola

Niemcy nie mogą tak po prostu wyczarować sobie niezbędnych partnerów międzynarodowych, ale akurat to zależy wyłącznie od nich. Jak przekonywał wybitny były niemiecki ambasador w Chinach Volker Stanzel, nie można już pozostawić polityki zagranicznej elitom. Musi ona być zakotwiczona w znacznie szerszym procesie edukacji i demokratycznej debaty. Jest to tym bardziej prawdziwe, że ze względu na „krytyczną wielkość” kraju i cienie jego przeszłości, międzynarodowa rola, którą społeczeństwo niemieckie musi zrozumieć i wspierać, jest historycznie niezwykła, trudna, starannie wyważona.

Niemcy, bowiem, nigdy nie mogą być pyszniącym się hegemonem, ale muszą pozostać solidnym, zręcznym zawodnikiem środka pola, który trzyma całą drużynę razem – ale nawet nie dostaje oklasków, gdy zdobędzie bramkę. Jednak czasami to właśnie ci zawodnicy są prawdziwymi bohaterami drużyny.

Cały esej Asha tutaj >>>

Kmicic z chesterfieldem

Więcej o Gajosie i jego występ u Owsiaka >>>

Cały świat patrzy na nas z coraz większym zdumieniem, a Zjednoczona Prawica wciąż uważa się za prawdziwego prekursora wartości demokratycznych, jednocześnie realizując swój wariant i swoje rozumienie praworządności oraz sprawiedliwości społecznej.

Wbijmy więc sobie do głów, narodzie drogi, że partia rządząca stoi na straży wolności słowa, zwłaszcza gdy dotyczy ono członków kościoła czy jej zwolenników. W ramach tejże wolności, ksiądz z Wrocławia głosi, że koronawirus to kara boska za aborcje i LGBT, kolejny, tym razem w Szczecinie, ruszył z akcją „odkażania” ulic miasta po Paradzie Równości, arcybiskup Jędraszewski straszy tęczową zarazą, która „chce opanować nasze umysły, ciała i dusze”, ksiądz Sławomir Marek pisze na Twitterze, że członkowie LGBT nie są braćmi ludzi kościoła, a jeszcze inny chwali się, że ma w sutannie scyzoryk, którego nie zawaha się użyć przeciwko tęczowym Polakom. Jeśli ktokolwiek próbuje nazwać po imieniu, to co…

View original post 549 słów więcej

 

Dodaj komentarz