Piotr Gliński bez pojęcia, w skrócie: idiota

W najnowszym wydaniu  tygodnika „Newsweek” Tomasz Lis rozmawia z Jerzym Stuhrem. To pierwszy wywiad wybitnego aktora po tym jak opuścił on szpital po dwutygodniowym pobycie. Ostatnia hospitalizacja była związana z podejrzeniem udaru mózgu. Wcześniej aktor przeszedł dwa zawały serca, stoczył również zwycięską walkę z nowotworem.

O swoim stanie zdrowia Jerzy Stuhr mówi: „Zawał to panika, ogromny stres. W onkologii z kolei czai się to w człowieku, tli i jest obawa przed eksplozją. A tutaj takiego stresu nie ma, czeka mnie pełna rehabilitacja, że tak powiem, narządu mowy” – czytamy na wp.pl

Jerzy Stuhr nigdy nie stronił od komentowania bieżącej sytuacji w kraju. Jego poglądy polityczne nie są dla nikogo tajemnicą. Powszechnie wiadomo, że sprzyja opozycji a nie ekipie sprawującej aktualnie władzę. Mimo choroby nie mógł nie skomentować awantury jaka rozpętała się wokół Janusza Gajosa po jego wypowiedzi w trakcie ASP na temat Jarosława Kaczyńskiego.

„Zawsze jestem bardzo ostrożny z wszelkimi wypowiedziami na temat rzeczywistości w Polsce, bo miernoty natychmiast będą dworować i oceniać tylko poprzez moje role. Maksa z „Seksmisji” albo komisarza Ryby. Dla nich jestem tylko komikiem. Janusz Gajos jest wielkim artystą i jego wielkości nikt nie podważy. Jego dzieło pozostanie dla kultury w Polsce, a miernoty odejdą w nicość. I właśnie dlatego Gajos ma prawo powiedzieć, co myśli o tym kraju, w którym żyje i tworzy”.

Dwa  zdania znakomity aktor poświęcił także działalności ministra kultury Piotra Glińskiego: „To jest człowiek po prostu bez pojęcia. Ten most do wyburzenia i żeby Tom Cruise zagrał Pileckiego. To wszystko jest takie amatorskie” – stwierdził Jerzy Stuhr.

To on sam podjął decyzję i pokazał, że jest prezydentem tylko tych, którzy na niego głosowali

Kiedy 5 lat temu Andrzej Duda wygłaszał swoje orędzie, już jako prezydent RP, wysłuchałam go bardzo uważnie. Mało tego, dałam człowiekowi szansę i uszanowałam demokratyczny wybór większości. Z nutką optymizmu mówiłam sobie, że może będzie on taki jak np. Aleksander Kwaśniewski, który potrafił oderwać się na tyle od swoich lewicowych korzeni, by zdobyć miano najlepszego, polskiego prezydenta. Prezydenta rzeczywiście wszystkich Polaków. Może i Duda będzie chciał zakopać te podziały, nad którymi tak usilnie pracowało PiS od 2010 roku. Może to będzie faktycznie taka prezydentura, jaką nam obiecał w swojej kampanii.

Felieton Tamary Olszewskiej >>>

Zbigniew Ziobro to całkiem udana rekonstrukcja historyczna.

Zastanawiacie się czasem, kim jest w polskiej polityce Zbigniew Ziobro? A pamiętacie kim był Mieczysław Moczar? Warto studiować historię, by lepiej rozumieć czasy, w których żyjemy.

Kto nie pamięta, temu przypomnę: był w politycznej elicie PRL taki twardogłowy bandzior. W rozdzieranym walkami frakcyjnymi obozie władzy przez długie lata stał na czele frakcji skrajnych zamordystów. Swoim wehikułem politycznym uczynił nacjonalizm, antysemityzm i wrogość wobec wszelkiego rodzaju jajogłowych odmieńców, inteligentów, ludzi wykształconych, artystów, twórców, studentów.

Więcej o Ziobrze piórem Wojciecha Maziarskiego >>>

Zboczeńcami są ci, którzy domagają się wyeliminowania ze społeczności człowieka za to, że jest tym, kim jest i kim być musi

Zagotowało się w Polsce. Wiele wskazuje, że na wyraźne życzenie władzy. Czy rządzący uznali, że skoro nie potrafią załatać rosnącej dziury budżetowej i niedługo może zabraknąć przysłowiowego chleba, to trzeba Polakom zafundować igrzyska?  A może Kaczyński doszedł do wniosku, że dla realizacji nowych projektów PiS, dla przykrycia kolejnego bezprawia, potrzebna jest permanentna zadyma? Może uznał, że nie da się dokończyć demolki sądownictwa, zawłaszczyć wolnych mediów ani podporządkować rządowi pozarządowych organizacji bez dociśnięcia butem opozycji i wzięcia na krótką smycz Polaków myślących samodzielnie? Może trzeba najpierw naród zastraszyć? Albo sprowokować falę protestów, a potem skorzystać z epidemii i wprowadzić stan wyjątkowy?

Esej Andrzeja Karmińskiego >>>

Po wczorajszych wyborach prezydenckich na Białorusi wybuchły zamieszki. Tysiące Białorusinów nie uwierzyło w wygraną Łukaszenki, uznając, że wybory zostały sfałszowane. Nie powiem, z przerażeniem patrzyłam, na to, co dzieje się na ulicach miast, brutalne działania milicji w Mińsku, która zastosowała „specjalne środki” przeciwko protestującym. Jednak nie wszędzie było tak ostro. W miejscowościach Żodzino i Baranowicze milicja i OMON odmówiły rozbijania demonstracji i złożyły tarcze na ulicy.

Łukaszenko niszczył swoich rodaków przez 26 lat i nie wiadomo, co będzie dalej. Nawet jeśli tym razem się nie wywinie, trzeba pamiętać, że Białorusini czują na plecach oddech Putina. Wszyscy pamiętamy dobrze, co zrobiła Rosja, gdy Majdan obalił prorosyjskiego przywódcę. Czy teraz będzie inaczej, czas pokaże. Jedno jest pewne, bez pomocy demokratycznego świata Białoruś sobie nie poradzi.

Artykuł Tamary Olszewskiej >>>

Dodaj komentarz