Pisowskie prawo mafijne

Projekt nowelizacji ustawy ws. walki z koronawirusem ma już numer druku. Ustawodawca zawarł w nim bezkarność dla urzędników za wszelkie działania podejmowane w celu przeciwdziałania rozprzestrzeniania się pandemii.

Nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione” – brzmi jeden z jej fragmentów.

W uzasadnieniu projektu PiS wskazano na to, że w walce z wirusem niezbędne jest inicjowanie działań „trudnych do pogodzenia z obowiązującym stanem prawnym”. Stanowi to nawiązanie do znanego z prawa „stanu wyższej konieczności”, który wyłącza odpowiedzialność karną w przypadku działań związanych z ratowaniem np. zdrowia lub życia ludzkiego (a taki jest charakter działań na rzecz walki z COVID-19). Co ciekawe, choć prawo nie działa wstecz, to ta nowelizacja będzie tak działała.

Profesor Andrzej Zoll, w rozmowie z Onetem, ocenił, że nowelizacja jest dziełem Zbigniewa Ziobry, który już wcześniej wprowadził przepis mówiący o tym, iż prokurator nie ponosi odpowiedzialności za czyn stanowiący naruszenie prawa, jeśli działał w ważnym interesie społecznym.

W zasadzie oni (politycy PiS) chcą wręcz wyłączyć kodeks karny, jeśli czyjeś działanie ma związek z ochroną ludzi przed pandemią. A tak szczerze, to to jest po to, by minister Szumowski nie odpowiadał za zamówienia dotyczące m.in. respiratorów. To jest chuligaństwo legislacyjne i skandal” – dodał prof. Zoll.

W podobnym tonie wypowiedział się dr Mikołaj Małecki z krakowskiego UJ.

Wystarczy, że ktoś stwierdzi, że działał w celu przeciwdziałania COVID-19, a do tego kierował się ważnym interesem społecznym – i już. Każde naruszenie przepisów usprawiedliwione tymi celami nie będzie przestępstwem” – uważa dr Małecki.

Projekt PiS skrytykowali też przedstawiciele demokratycznej opozycji.

Wirtualna Polska zamówiła sondaż na temat ostatnich słów Janusza Gajosa o Jarosławie Kaczyńskim – aktor nazwał polityka „małym człowiekiem” i zarzucił mu dzielenie społeczeństwa. Większość Polaków popiera wypowiedź gwiazdora kina.

44% respondentów odpowiedziało, że „zdecydowanie pozytywnie” ocenia opinię Gajosa. 18% natomiast udzieliło odpowiedzi o „raczej pozytywnym” odbiorze.

O wiele mniej, bo zaledwie 18%, wskazało, że ocenia ją „zdecydowanie negatywnie”. „Raczej negatywnie” z kolei zaledwie 7% Polaków.

13% ludzi nie ma natomiast w tej sprawie żadnego zdania.

Wirtualna Polska zapytała też naród o skandaliczną wypowiedź Beaty Mazurek z PiS. Polityczka oceniła, że Gajos jest „prostakiem” i wytknęła mu rolę w serialu „Czterej pancerni i pies” (rzekomo odcisnęła ona trwały ślad na mózgu aktora).

Tylko 21% Polaków przychyla się do opinii narodowo-katolickiej parlamentarzystki. Aż 70% z kolei potępia te obraźliwe względem aktora słowa.

Sondaż dla Wirtualnej Polski przeprowadził polski ośrodek badawczy Ariadna. Badanie to wiele mówi o nastrojach w Polsce, które stają się coraz bardziej antyrządowe i demokratyczne. Partia władzy ma coraz większe powody do strachu.

Mamy niezbywalne prawo walczyć o demokrację, prawa człowieka (w tym wszystkich prześladowanych mniejszości) i ochronę środowiska, w którym żyjemy. Chodzi jednak o to, by walczyć skutecznie. Walką dla samej walki zmęczymy się szybko, a brak efektów zniechęci najwytrwalszych.

Drogi aktywisto, im bardziej uważasz, że należy teraz, natychmiast, wyjść na ulicę, tym szybciej usiądź. Usiądź i weź ołówek do ręki. Zrób sobie tabelkę z następującymi okienkami: cel, metody osiągnięcia celu, użyte środki. Cel trzeba dobrze zdefiniować, bo od tego zależy dalsza strategia, czyli metody, jakimi chcesz swój cel osiągnąć.

Felieton o potrzebie strategii opozycji >>>

Wadowickie starcie kremówkowe jest tylko częścią konfliktu ideologicznego. Zatarg ten zaczyna w naszym kraju przypominać średniowieczne krucjaty. Szaleństwo powstrzymać może tylko praca niezależnych mediów.

Konfliktu wadowickiego nie trzeba chyba przypominać żadnemu czytelnikowi Koduj. Jakiś czas temu informowaliśmy o imprezie mającej na celu wybór największego żarłoka w mieście – ten wadowiczanin miał wykazać swoją dominację poprzez pochłonięcie największej liczby wadowickich kremówek.

Przysmak ten, jak powszechnie wiadomo, był ulubionym daniem św. Jana Pawła II, co nie mogło umknąć uwadze środowiska fanatyków narodowo-katolickich. Pobożnisie uznali twórców imprezy za heretyków i sięgnęli po podstawowy argument, czyli „obrazę uczuć religijnych”, która, niestety, usankcjonowana jest prawnie. Przestraszeni organizatorzy, zasłaniając się koronawirusem, w pośpiechu wycofali się więc z pomysłu przeprowadzenia kuriozalnych zawodów. I co z tego?

Więcej o katolickim zidioceniu kremówkowym >>>

 

Dodaj komentarz